Co za dzień dziś jest każdy wie, gdyż nie sposób tego nie wiedzieć. Wszędzie o tym trąbią. A co ja na to ? Hymmm... Podobno jak ktoś jest zamężny, to dziś obchodzi jedynie Środę Popielcową. Spoko. Mnie to by pasowało, gdybym nie została o 5.43 gwałtownie wyrwana z głębokiego snu. Małż mój Pamiętający Wybiórczo zapomniał, iż dziś mam wolne i mogę sobie dłużej pospać. Co prawda w już w trakcie puszczenia sygnału przypomniał to, o czym zapomniał, lecz było za późno. Kalina zaśpiewała. Z łomoczącym sercem oddzwaniam, wszak o tej godzinie nigdy nie dzwonił, wobec tego MUSIAŁO się coś stać. Tak? A ten mi życzenia składa, przeprasza i każe iść dalej spać. Sie rozłączyłam. No zabić to za mało.
Oczywiście nie wróciłam do łóżka, bo Fruzia i Toczka od razu zaczęły domagać się napełnienia michy.Polazłam do kuchni, potem do łazienki, potem wyjęłam deskę do prasowania i spędziłam przy niej dwie czarowne godziny. Wobec tego dzień dzisiejszy mogę zaliczyć do udanych, bo nie przewiduję innych atrakcji.
A teraz siedzę, piję kawę z kardamonem i zagłębiam się w przepastne, blogowe archiwa. Czytam, jakie to w czasach, gdy leżałam pod kroplówką na neurologii,miałam przemyślenia w kwestii owego święta. I choć parę lat minęło, ciągle uważam to co poniżej.
Doprawdy, doceniam funkcję kopiuj - wklej.
Święto szczęśliwie zakochanych jest przereklamowane. Wiecie. Bo niby czemu ono ma służyć? Aby udowodnić swoją miłość mamy cały rok. Czyż nie?.
A tu raptem wszyscy jednego dnia rzucają się na siebie z laurkami, czekoladkami i jakimiś otrzepanymi czerwonymi różami. I kolacje i wino i świece. Takie omamianie na skalę światową. Kurna no. A co z tymi, którzy tego dnia nie przylegają do nikogo jak glonojad? I nie obściskują się oficjalnie chodząc parami ? Czy nikt nie pomyślał jak im jest przykro przez te dwadzieścia cztery godziny poniżania. Tak. Nie boję się użyć tego słowa. Poniżania.
-Och!.. nie dostałaś żadnej kartki? - Ani Maskotki? - Ani głupiego kwiatka? czy pieprzonego lizaka serduszka ?..-Och!.. to nikt Cię nie kocha?- Och! och !och!.. jak przykro..
A ja tu z tego miejsca zakrzyknę.. -LUDZIE NO!!.. CZEPCIE SIĘ TRAMWAJA!!. Bo z nich nie trzeba się nabijać, ale patrzyć z podziwem i nawet zazdrościć. Bo pomyślcie. Ci powyżej, już wpadli w zastawione sieci. I teraz się dopiero zacznie jazda. Bo co jeszcze onych czeka? Kolejne etapy następują w dowolnej kolejności .. jest to .. mdląca słodycz .. gnuśnie ciepełko .. duszący zastój.. zawężenie pojęcia „cały świat” do jednej osoby, co prowadzi wyłącznie do szybkiego zidiocenia do szczętu .
A potem plama z oczu gdzieś znika i próżno za nią nawoływać. Nie wróci. Ni chuchu. A wówczas obraz się zoomuje i co widzimy?.. że Źrenica Naszego Oka jest zwykłym palantem ( przypadki ekstremalne aczkolwiek występujące) nie opuszcza deski ( oklepane) popierdziela po domu w rozciągniętych gaciach/ papilotach/ nieogolony(a)/ z maseczką z alg w kolorze zgniłej zieleni/ obgryza paznokcie u nóg ( to ci bez kręgosłupa ) dłubie w nosie i strzela kulkami gdzie popadnie.. etc..etc
A teraz Ci którzy są NIESZCZĘŚLIWIE zakochani. Echhhhhhh... Taki rodzaj zakochania przynosi li i jedynie wymierne efekty.To może przekrój zalet takiego stanu .
Na początek wzrost nadzwyczajnego wprost rozwoju kreatywności osobistej ( porusza się niebo i ziemię aby znaleźć jakiekolwiek dojście do obiektu westchnień) poprzez doskonalenie się w sztuce kamuflażu ( wkłada się puszapy/ majtki podnoszące/ gorsety wyszczuplające, dokleja tupeciki /rzęsy/ tipsy), aż do uzyskania efektu wysmuklenia cielesnego spowodowanego zanikiem apetytu, co nie oszukujmy się jest najlepszą dietą odchudzającą.
Dobra.To tak pobieżnie, ale jakby tak się głębiej wgryźć, to znalazłoby się tego więcej. Ale mi się nie chce. Wynika z tego, że obiekt naszych uczuć powinien być TRUDNO dostępny dla naszych rozmarzonych oczu, dla serca pracującego na granicy migotania , dla wyschniętych na wiór ślinianek , które na widok oblubieńca nie potrafią wycisnąć z siebie ani krzty wilgoci , dzięki czemu język staje kołem i nie potrafi wyartykułować najprostszego słowa.
Dlatego trzeba przeprowadzić najsampierw chłodne kalkulacje , w kim możemy ulokować nieodwzajemnione uczucie , aby obiekt obdarzony przez nas takim afektem, nie wymiękł pod wpływem czołobitnej miłości i nie zniweczył naszego szlachetnego cierpienia.
Natomiast trzeciej grupy nie omówię, bo nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie. Aha .... dla jasności .. trzecia grupa to ta co kocha wyłącznie siebie.
A jutro Dzień Singla. Synowie będą świętować. He he.
-Och!.. nie dostałaś żadnej kartki? - Ani Maskotki? - Ani głupiego kwiatka? czy pieprzonego lizaka serduszka ?..-Och!.. to nikt Cię nie kocha?- Och! och !och!.. jak przykro..
A ja tu z tego miejsca zakrzyknę.. -LUDZIE NO!!.. CZEPCIE SIĘ TRAMWAJA!!. Bo z nich nie trzeba się nabijać, ale patrzyć z podziwem i nawet zazdrościć. Bo pomyślcie. Ci powyżej, już wpadli w zastawione sieci. I teraz się dopiero zacznie jazda. Bo co jeszcze onych czeka? Kolejne etapy następują w dowolnej kolejności .. jest to .. mdląca słodycz .. gnuśnie ciepełko .. duszący zastój.. zawężenie pojęcia „cały świat” do jednej osoby, co prowadzi wyłącznie do szybkiego zidiocenia do szczętu .
A potem plama z oczu gdzieś znika i próżno za nią nawoływać. Nie wróci. Ni chuchu. A wówczas obraz się zoomuje i co widzimy?.. że Źrenica Naszego Oka jest zwykłym palantem ( przypadki ekstremalne aczkolwiek występujące) nie opuszcza deski ( oklepane) popierdziela po domu w rozciągniętych gaciach/ papilotach/ nieogolony(a)/ z maseczką z alg w kolorze zgniłej zieleni/ obgryza paznokcie u nóg ( to ci bez kręgosłupa ) dłubie w nosie i strzela kulkami gdzie popadnie.. etc..etc
A teraz Ci którzy są NIESZCZĘŚLIWIE zakochani. Echhhhhhh... Taki rodzaj zakochania przynosi li i jedynie wymierne efekty.To może przekrój zalet takiego stanu .
Na początek wzrost nadzwyczajnego wprost rozwoju kreatywności osobistej ( porusza się niebo i ziemię aby znaleźć jakiekolwiek dojście do obiektu westchnień) poprzez doskonalenie się w sztuce kamuflażu ( wkłada się puszapy/ majtki podnoszące/ gorsety wyszczuplające, dokleja tupeciki /rzęsy/ tipsy), aż do uzyskania efektu wysmuklenia cielesnego spowodowanego zanikiem apetytu, co nie oszukujmy się jest najlepszą dietą odchudzającą.
Dobra.To tak pobieżnie, ale jakby tak się głębiej wgryźć, to znalazłoby się tego więcej. Ale mi się nie chce. Wynika z tego, że obiekt naszych uczuć powinien być TRUDNO dostępny dla naszych rozmarzonych oczu, dla serca pracującego na granicy migotania , dla wyschniętych na wiór ślinianek , które na widok oblubieńca nie potrafią wycisnąć z siebie ani krzty wilgoci , dzięki czemu język staje kołem i nie potrafi wyartykułować najprostszego słowa.
Dlatego trzeba przeprowadzić najsampierw chłodne kalkulacje , w kim możemy ulokować nieodwzajemnione uczucie , aby obiekt obdarzony przez nas takim afektem, nie wymiękł pod wpływem czołobitnej miłości i nie zniweczył naszego szlachetnego cierpienia.
Natomiast trzeciej grupy nie omówię, bo nie mam żadnych doświadczeń w tym temacie. Aha .... dla jasności .. trzecia grupa to ta co kocha wyłącznie siebie.
A jutro Dzień Singla. Synowie będą świętować. He he.
No Tobie dogodzić! A tym prasowaniem to dobiłaś się kompletnie!
OdpowiedzUsuńPewnie, że najbardziej handel na tym korzysta, ale jak komuś miło, niechaj świętuje, nie widzę przeciwwskazań:-)
Jotka, ależ ja uwielbiam prasować :)
UsuńNo Cons nawet mi nie wspominaj o prasowaniu, bo ja to takie zaległości miałam, że góra się usypała, Kilimandżaro to przy niej pikuś ;)
OdpowiedzUsuńWalentynki, hmm ... Święto komercyjne przywiane ze Stanów, ale w zasadzie mi się podoba, to dla niektórych czas by na chwilę się zatrzymać i przypomnieć sobie o tej drugiej połowie, która pierze te majciochy, opuszcza deskę sedesową mrucząc pod nosem lub marudzi na zakupach, gdy mierzymy 23 bluzkę ;) W tym dniu jest wszystko takie sweet. Szkoda tylko, że towarzyszy mu dziś Popielec, bo romantyczna kolacja przy śledziku jakoś tak marnie brzmi.
Mnie od jakiegoś czasu męczy kaszel, więc przeprosiłam ślubnego, że mu nic nie kupię, bo na tą pogodę nie będę biegać po sklepach. No nic, zobaczymy jak on z tego wybrnie, bo ma wymówkę, że mnie chciał zabrać do kina, ale, że się nie da, bo zakłóciłabym swym kaszlem projekcje filmu ;)
I tak sobie siedzę przed laptopem, odwiedzając blogi zaprzyjaźnione, a że radio i TV wyłączone, to nic nie wiem o żadnych Walentynkach ;)
Gabuniu, dobiję Cię... mogłaś zamówić coś przez internet... ha!... ale może mąż na to nie wpadnie i właśnie teraz, przy świecach, kończycie śledzia w marynacie :)
UsuńNie no Cons jak możesz, tak myślałam o tym żeby coś zamówić, ale tak z tym zwlekałam, że potem się okazało, że już nie dotrze na czas, a poza tym ja z tych co to woli czasem dotknąć niźli tak w ciemno, nooooo .... kupić ;)
UsuńHa, ale pochwalę się, dostałam bukiecik róż od syna i taki mix od męża, trochę liście oblatują, ale nie będę wybrzydzać :)
O jak miło :) Zazdroszczę... tego bukieciku od syna przede wszystkim.
UsuńPowiem Ci Cons, że mnie mile zaskoczył, ma dwie kobiety, wiec kupuje dwa bukiety, dla mamy i dziewczyny ;) ja dostałam czerwone różyczki, a dziewczyna małe goździczki ;) też wcześniej starałam się i zawsze kupowałam synalkowi jakiś słodycz, bo Walentynki traktuję jako święto miłości, a nie tylko zakochanych ;)
UsuńFajnego masz syna. A takie traktowanie święta bardzo mi odpowiada. Tylko żebym za rok o tych słodkościach pamiętała ;)
UsuńCieszę się, że mogłam Ci przedstawić lepszą formę tego komercjalnego święta, bo nie ważne jaka miłość, czy matczyna, siostrzana, czy ogólnie do bliźniego ;) Ważne by kochać i być kochanym :)
UsuńW sumie to ja też powinnam czuć się poszkodowana, bo...nie mam z kim świętować ;)
OdpowiedzUsuńMój małżonek wymienił ze mną tylko wirtualne całusy i tyle. Jest daleko, daleko....
No to przybij piątkę :) Jakoś dobrniemy do jutra ;)
Usuń
OdpowiedzUsuńWoda i chleb. Ładnie. Bardzo mi się to Pani wyznanie spodobało.
Walentynki...no tak....
No coż, dla mnie to norma, bo w każdą środę tak poszczę.
Usuńdwie godziny prasowania przed świtem??? o nie.
OdpowiedzUsuńO tak :) Akurat wolę prasowanie od wycierania kurzów.
UsuńTo wszystko przez żelazko, deskę i to prasowanie. Potem się dziwić, że masz takie podejście ;)No przecież chyba nie jest aż tak źle?
OdpowiedzUsuńKochana, prasowanie mnie uspokaja, więc jest bardzo spoko :)
UsuńLubię prasować i lubię kawę z kardamonem.
OdpowiedzUsuńTereso,jak widzę dopiero tworzysz swój blog. Mam nadzieję, że dasz znać kiedy zapuścisz kotwicę :)
Usuńnooo, prasowanie, szczególnie białych koszul bladym świtem to jest to. chociaż oczywiście walentynki i dzień kobiet powinny być codziennie.
OdpowiedzUsuńMakrelo :) jestem jak najbardziej za codziennym świętowaniem :)
UsuńNiech sobie będą te Walentynki , a co tam.. jako "pretekst" dla tych co go potrzebują, albo dla tych nieśmiałych, żeby się odważyć im było łatwiej.. :)
OdpowiedzUsuńloonei
No właśnie Loonei, święte słowa.
Usuń