"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
poniedziałek, 26 lutego 2018
Dla odmiany bliskość ściany. Domorosły ekonomista.
Jak to mówią, przysłowia mądrością narodów. I ta mądrość niejednokrotnie błyska mi po oczach, oślepiając i sprowadzając na ziemię. Zaraz po tym, jak budzę się z ręką w nocniku.
Tak było i tym razem.
I ja się pytam, ile jeszcze razy mnie to czeka? Hęęęę? Bo co do tego, że będą te " razy", to nie mam wątpliwości. Akurat w tym przypadku, to nawet ociupiny złudzenia nie mam, iż będzie inaczej. I nie pomogą pozytywne myśli, mantry powtarzane każdego dnia, pacierze w intencji, czy też inne zaklinanie rzeczywistości.
O czym to ja dziś chciałam, bo się zapętliłam? Aha. O tym, że...
Małe dzieci spać nie dają, duże żyć.
Rzecz będzie o Pierworodnym. Onegdaj słodziutkim dzieciaczku, co gdy inne dzieci w pobliżu płakały, to on również. A swoje najnowsze zabawki potrafił oddać obcemu maluchowi, bez chwili zastanowienia. Nigdy nikogo nie uderzył, nie potrafił kłamać, a zwierzęta wszelkie kochał i przytulał wszystko, co nie uciekało na drzewa, albo nie wpełzało pod kamień.
Dziecię owo, wyrosło nad podziw i stało się wielkim chłopem, co to nie za bardzo garnie się do pracy. Owszem, w domu robił wszystko to, co mu kazałam pokazując palcem. Ale żeby coś sam z siebie? O, o co to nie.Co tygodniowe sprzątanie przydzielonych " rejonów" traktował jak zło konieczne.
Choć kilka lat temu skończył szkołę, pracy jakoś nie mógł sobie znaleźć. Jedynie dorywczą. Potrzeb jako takich nie miał zbyt wygórowanych. Na fajki zarobił. Alkoholu jego organizm nie trawił ( i dzięki Ci Panie za to) Całą resztę miał zagwarantowaną w tzw. domowym pakiecie. I tak dzień mijał za dniem, a rok za rokiem.
Aż ucho się urwało i dzban przestał wodę nosić...
w sensie Małż się wkurwił. Była wielka awantura, która doprowadziła do tego, że syn znalazł pracę na umowę zlecenie.
Minął rok. Zaczęliśmy rozbudowę domu. Kto się budował to wie, ile pieniędzy i wysiłku kosztuje taka zachcianka. Chcąc zaoszczędzić na drzewie ( bo przecież posiadamy własny las) Małż zorganizował ludzi do wyrębu. Sam też zakasał rękawy, wszak...pańskie oko konia tuczy.
Synów takoż zagnał do wycinania. No i się zaczęło. Starszy się zbuntował. I może byłabym w stanie to zaakceptować, gdyby miał naście lat. Dwudziestoośmioletni facet wykrzyczał, że nie będzie pomagał, bo przecież pracuje i jak przyjeżdża po pracy, to chce odpocząć, a nie znów harować. I takie tam inne argumenty, zupełnie od czapy. Noooooo. Tego było aż nadto.
Muszę wyjaśnić, że ze mnie niespotykanie spokojny człowiek jest... a na drugie mam Cierpliwość. Ale nie zdzierżyłam. I wybuchłam. Wykrzyczałam, że dość już tego dobrego, że przylgnął jak huba do drewna i drenuje. że jak mu się nie podoba, to ma opuścić rodzinne pielesze w trybie natychmiastowym.
Opuścił. Mieliśmy wrażenie, że tylko czekał na impuls. Spakował rzeczy w worki plastikowe i heja.
I gdzie pojechał? Nie zgadniecie. Na drugą ulicę. Do dziadków, ze strony Małża.
Po nitce do kłębka okazało się, że to teścia sprężyna. Nie udało mu się skłócić syna ze mną, to nabuntował wnuczka. Jednakże jak wiadomo,kto pod kim dołki kopie, ten sam w nie wpada. Dziadek nie spodziewał się, iż wnusio stanie w progu z workami.
Zaraz po tym, jak Małż wyjechał wygnaniec zadzwonił. Chciał wpaść do domu po golarkę elektryczną, którą zostawił. Spoko. Zgodziłam się. Wieczorem zjawił się i od progu wystartował z tekstem...
- Jak widzisz, jeszcze żyję.
- A co? Byłeś na misji w Afganistanie, a nie u dziadków?
Świadomość, że własna matka nie obgryza paznokci z niepokoju o marnotrawnego syna, sprowadziła go na właściwe tory.
- Nie spytasz nawet jak sobie radzę?
- Dobra. Spytam. Jak sobie radzisz synu?
- Jakoś.
- A długo zamierzasz tam mieszkać?
- Nie będę siedział u nich na głowie. Muszę wynająć jakąś stancję. Ale wcale nie tak łatwo, z dnia na dzień, coś sensownego znaleźć.
- No, fakt. Trzeba było myśleć o tym wcześniej.
Posiedział, powzdychał, wziął golarkę i pojechał.
Minęły kolejne cztery doby.
- Mogę przyjechać?- zadzwonił jak byłam w pracy.
- Oczywiście, to jest przecież twój dom rodzinny.
Przyjechał w Tłusty Czwartek po 22 h. Na moje pytanie o porę wizyty, odrzekł, że teraz tyra po 12 godzin dziennie... bo przecież musi zarobić na mieszkanie... i utrzymanie.Na moje sugestie, że powinien zmienić pracę na umowę, zarabiać więcej, mieć świadczenia, zareagował spojrzeniem tęskniącym za rozumem. Miałam dość. Z takim samym efektem mogłabym dogadać się ze ścianą w kwadraty ( tą powyżej, która jest mi bliska, gdyż albowiem sama ją pokolorowałam, z czego obecnie jestem bardziej dumna, niż z syna... Omatko! Czy ja naprawdę to napisałam? )
Na koniec dodałam, że oczywiście może wrócić, choćby i dziś, pod warunkiem, że będzie bez jołczenia pomagać. Sie nie zdecydował. Tak że tego. Spakowałam 10 pączków i powiedziałam gudbaj.
Telefon w Walentynki.
Patrzę " Oho, syn dzwoni, może z wyznaniem, że kocha mamunię?" Oooo matczyna naiwności.
- Co tam synu?
- Zgadzam się na warunki. Wracam.
Krótka piłka. Znaczy kasa się skończyła, albo babcia jeść nie dała.
Wrócił. Schudł musi ze cztery kilo. Wyczyścił garnki ... z zawartości, a nie z sadzy... lodówkę, i zasnął błogim snem.
Jak dotąd jedynym plusem dodatnim owej emigracji jest to, że przejawił chęć do nauczenia gotowania. Oczywiście wpierw mi wypomniał brak owych zdolności... znaczy, że go nie gnałam do garów. Noooo. Na takie dictum to nie wiedziałam, śmiać się, czy płakać. Jedynie uniosłam brew i tak mi zostało.
Hymmm. A chciałam wychować dzieci tak, aby na starość tlenu nie zakręciły. Byłam przekonana, że jestem Matką Polką taką, że jak się dobrze przyjrzysz pod światło, to zobaczysz aurę.
Proszę mi prosto wytłumaczyć... bo jestem bardzo prosta... gdzie popełniłam błąd?
Teraz mam dylemat, czy jak znów przylgnie jak rdza do metalu, będę miała siłę go ... wyautować... żeby nie rzec odskrobać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
"Ku chwale ojczyzny, jeden dzień kobiety, cały rok mężczyzny", że tak przytoczę fraszkę Sztaudyngera, przypomnianą przez Luc...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
budowa
podróż
praca
zabawa
kolega
morze
wyjazd
Małż
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
pamięć
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
zaskoczenie
życzenia
Konstancja
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
imieniny
integracja
koleżanka
kłótnia
majster
narodziny
ogród
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zguba
święta
święto
żona
Nowy Rok
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
kolacja walentynki
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porada
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
sylwester
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
A może on tego rąbania odmówił z przyczyn ideologicznych, a nie z lenistwa?
OdpowiedzUsuńBoja, że niby i drzewa tak ukochał? No to może niech poszuka pracy w Greenpeace? Hymm ... jest to jakaś alternatywa... no bo jak by się przykuł do jakiegoś drzewa, to bym go nie musiała odskrobywać od domu... taaaa... muszę się z tym przespać.
OdpowiedzUsuńha, ha, ha pozwolisz, że się zaśmieję i połączę się z Tobą w bólu :) Powiem Ci Cons, że ja niestety swoje błędy widzę, brakowało u nas z mężem konsekwencji, mieliśmy miękkie serca i jak tylko nasz synalek się skrzywił, to już biegliśmy go pocieszać, a on nam teraz wypomina, że czuł się niekochany, że mu czasu nie poświęcaliśmy i takie tam. Jak go ktoś słuchał, to pomyślał, no toż to straszna sierota, porzucony, wyrzutek społeczeństwa, a ptasiego mleczka mu nie brakowało. Na samą myśl krew mi wrze pod sklepieniem czaszki :)
OdpowiedzUsuńMój co prawda ma niecałe 22 lata i pracuje nawet się stara, ale w domu palcem nie kiwnie, przyjdzie wyje wszystko z lodówki, syfu narobi, majtki do prania zostawi i tyle go widzieli, bo on przecież mieszka u dziewczyny. Porażka jakaś, a tyle się mu nagadam i wie, że mi ciężko, bo chora jestem, słaba, to paszczaka wydrze i po sprawie. On też po pracy musi odpocząć, piwo wypić, bo fajek nie pali. No i weź tu zrozum młodzież. Nawet nie piszę tego u siebie, bo wiesz jak to jest, czytają wszyscy i znajomi i rodzina i wstyd za piątkę. A jakbyś słyszała jakie ma pomysły? Normalnie jak z kosmosu :) Istny kabaret.
Mój synal jest teraz na etapie kupna mieszkania, tylko, że o kredycie może pomarzyć, a wynajmować nie bardzo mu się uśmiecha, bo dużo sobie wołają, no i widzisz, jak nie urok to sraczka :)
No właśnie Gabuniu... za dużo było tego ptasiego mleczka.. oj za dużo. Bo wiesz co, zauważyłam taki przypadek... Matka trójki chłopców nie radziła sobie z życiem i popadła w depresję... delikatnie mówiąc wszystko miała gdzieś... ojciec pracował a chłopcy musieli wszystko sami robić.. wyrośli ma bardzo pracowitych i zaradnych chłopców, a matka wyzdrowiała. Hymmm... może to jest jakaś metoda? Kto wie?
UsuńNoszesz kurcze, sorki Cons, tak się rozpisałam o synalu, że zapomniałam o Twojej ściance ;) Jest super, bardzo mi się podoba pomysł i wykonanie, ten zestaw kolorystyczny jest bardzo ciekawy, chyba Cię zaproszę do siebie jak będę planowała malowanie ścian :)
UsuńA wracając do wychowania, to tak obserwując swojego syna i sięgając pamięcią do naszych zachowań w określonych sytuacjach, gdy był mały, tak sobie myślę, że gdybym miała teraz drugie dziecko, to zapewne bym nie popełniła tych samych błędów, lecz biorąc pod uwagę to, że człowiek nie jest idealny, najpewniej pojawiły by się inne problemy i błędy.
Nic się nie martw Cons, pomimo wszystko wierzę w to, że nauka nie idzie w las i nasi synowie jeszcze będą odpowiedzialnymi ojcami i mężami, a to czego my im nie wpoiliśmy nauczy ich życie, może być brutalnie, ale na pewno sama wiesz, że czasami tak musi być, by coś do człowieka dotarło. Ja jako matka staram się trzymać rękę na pulsie i czekam co los nam przyniesie ;)
I jeszcze chciałam dodać, że miałam okazję zaobserwować osoby borykające się z depresją i większość nie miała takiego szczęścia, jak wspomniana przez Ciebie matka trójki dzieci, tylko borykają się z tym latami i nie jest wesoło, więc jednak zdecydowanie wolę być psychicznie sprawna i mieć niesfornego synala ;)
UsuńGabuniu, mam nadzieję, że dożyje tego, o czym piszesz... o tej odpowiedzialności w sensie :) moje drugie i trzecie dziecko, to diametralnie inne charaktery... czasami mam wrażenie, ze najstarszego podmienili w szpitalu :) ale to tylko wrażenie, bo jest zbyt podobny z urody do Małża he he :)
UsuńCo do ściany, stworzyłam ją z próbek, bo nie mogłam się zdecydować który kolor chcę mieć :) i wyszedł kraciasty kompromis :)
Ja mam tylko jednego syna, więc porównania nie mam, ale tak właśnie słyszałam, że można mieć 5 dzieci i każde będzie inne. A nasz synal też bym myślała, że podmieniony, ale za bardzo podobny do nas oboje ;)
UsuńChciałabym przyłączyć się do chóru, ale mój owszem wypomniała mi, że za mało go gnałam do roboty w kuchni, a tatuś do pomagania w remoncie, ale się zawziął i nauczył, nawet , o zgrozo, lepiej pichci ode mnie, jedynie w temacie remonty jeszcze braki są,ale zarabia więcej od nas...
OdpowiedzUsuńNo i powiedz, czy ja mam prawo narzekać?
No to jest jeszcze jakaś nadzieja dla mojego. Powiem Ci, że dziś usmażył schabowe... niby nic, ale jednak. Tylko że pobił mięso tak, że można było Warszawę zobaczyć.
UsuńZapomniałam dodać, że ścianka cudna!
OdpowiedzUsuńNo ja myślę :)
UsuńMój miał krótki na szczęście okres buntu w czasach 3-4 roku studiów. Był zmęczony nauką, i weekend w domu miał służyć najedzeniu się i wyspaniu. Ot, dom to taki miał być hotel all inclusive. A tatuś kazał kosiarką zasuwać albo co... na szczeście dosyć szybko pojął w czym rzecz, a obecnie ma żonę i dzidzię małą, obiadki im gotuje, pierze, sprząta i wózek pcha. Jest ok. Nawet ciasta dietetyczne piecze. Więc i Twój może się ogarnie:).
OdpowiedzUsuńAnno, o jakże bym chciała, aby ten scenariusz powtórzył się w tym przypadku. O jakże ( wzdech)
UsuńCo ja się będę mądrzyć na wychowaniu dzieci znam się mniej więcej tak samo co na melioracji gruntów rolnych. Zdaje sobie również sprawę, że życie nie zawsze toczy się tak jakbyśmy tego chcieli zarówno z punktu widzenia rodziców jak i dzieci. Uważam też że w każdym wieku może nastąpić przełom, tyle że o ile u dzieci jest to bardziej proces naturalny o tyle u wyrośniętych jednostek sprawa jest już bardziej skomplikowana, a radykalne zmiany potrzebują bodźców.
OdpowiedzUsuńTakie poczucie obowiązku, czy świadomość, że jedzenie - wbrew obiegowej opinii - nie bierze się z kosmosu, to gadżety, które warto posiadać. Nie wiem czy masz jeszcze siłę i chęci na przeprowadzenie inkwizycji, czy obarczysz tym już drugą połowę, choć tu musisz składać ofiary, żeby trafił się tzw. "nowoczesny model" bo inaczej syn nie pokala się zwykłymi, codziennymi sprawami, a to uważam za wielką niesprawiedliwość świata.
Lineczko, bardzo rozsądnie przedstawiłaś swój pogląd. Bardzo bym chciała, aby trafił na taką mądrą kobietę jak Ty... dobrze było oby jak najszybciej he he.
UsuńNa Ozyrysa oby nie! Wiesz w internetach to każdy jest mądry i zgrywa cwaniaka ;)
UsuńCzasami jak zbieramy się na sabat z rodzeństwem i zaczynamy toczyć zajadłe dysputy o grach, filmach i fantastyce używając do tego języka mocno niezrozumiałego dla zwykłych śmiertelników, Rodziciel załamuje ręce i wzdychając pyta niebios "gdzie popełnili błąd". Chyba nie o taką synową walczyłaś :D
Jak tak patrzę, na tego uparciucha, to widzę w nim jedynie materiał na starego kawalera. No. Chyba, że nasz rząd wprowadzi " bykowe", co to w zamierzchłej przeszłości funkcjonowało i poniekąd zmuszało do małżeństwa.
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki. Kopiuje właśnie treści ze swojego starego bloga (rychło w czas) i natknęła się na takie coś
OdpowiedzUsuńhttp://linka-dziennikpokladowy.blog.onet.pl/2017/10/07/blogowe-honory/
musisz test rozwiązać! :D
Linka, no to rzeczywiście kilka miesięcy musiałaś czekać. Sorry za to, ale wiesz, jak wówczas jakoś nie miałam... nawet już nie wiem czego?.. i zaniedbałam. Ale dziś sumiennie rozwiązałam test i wyszła Bella. W sumie poprawiło mi to humor, bo pewnie mogłam trafić gorzej ;)
OdpowiedzUsuńMój patent na odcięcie pępowiny- wyjazd. Mamusia wyjechała i okazało się, że zaklęcia "stoliczku nakryj się" nie działają, lodówka pusta, czyste ubrania nie układają się siłą magii na półkach. Synkowie się ogarnęli, starszy znalazł żonę (i znowu magia działa, obiad na stole, mieszkanie czyste)
OdpowiedzUsuńEwa :))) no to się uśmiałam. W kwietniu wyjeżdżam do sanatorium, ale nie wiem, czy trzy tygodnie wystarczą na to, aby coś zrozumieli.
Usuń