Od razu, bez wstępu przechodzę do rzeczy, bo tutaj net raz jest, a pięć razy go nie ma, więc czasu jakby mało.
Rzecz dotyczy balu przebierańców, który odbył się ostatnio w tutejszym sanatorium. Z racji tego, że o balu wiedziałam wcześniej, poprosiłam córkę, która zamierzała mnie odwiedzić, aby przywiozła przebranie. Oczywiście można było wypożyczyć gadżety u obrotnego przewodnika, jednakże postanowiłam być oryginalna.
Kiedy moja latorośl przybyła, zapragnęła zwiedzić okolicę. Nie namyślając się długo, postanowiłam jej towarzyszyć. Tym chętniej, iż poprzedniego dnia byliśmy na miejscu, z którego roztaczał się piękny widok, gdzie wszyscy robili sobie zdjęcia.
Oczywiście ja także. Jednakże kuracjusz, którego poprosiłam o taką fotkę, wykazał się małą umiejętnością obsługi mojego telefonu, bo sfotografował swoją twarz. Trzykrotnie. Tak że tego. Po powrocie do sanatorium i zajrzeniu do galerii, czekało na mnie zbaranienie totalne.
Wraz z córką i jej chłopakiem poleźliśmy do owego miejsca. Potem do innego, równie ładnego. Potem do wodospadu. Potem do muzeum. Kiedy wróciłam do sanatorium, marzyłam jedynie o wyciągnięciu nóg... w sensie, o wypoczynku. A tu już zabawa trwała na całego. Doprawdy ostatkiem sił wdziałam na siebie polarowy kombinezon w paski, związałam dwa węzełki na głowie imitujące uszy, domalowałam długie rzęsy, czarny nosek i cwałem, jak na zebrę przystało, ruszyłam w kierunku odbywającego się balu.
Siłą rozpędu wpadłam na salę. Usłyszałam gromkie brawa. Całe towarzystwo siedziało przy stolikach, a na parkiecie stała: Cyganka, Pani Wiosna i kobieta w wianku z mniszka. I tyle.
Rozumiecie?! Na cały turnus tylko cztery przebrania. Co za żenada.
Wycofywać się nie było sensu, bo w drzwiach stał tłum ciekawskich i na bank by mnie nie wypuścili. Dobra. Skoro już zrobiłam z siebie głupka, to trza było ciągnąć ten wózek dalej. Podczas przedstawiania odpowiedziałam, że uciekłam z ZOO we Wrocławiu, że szukam lwa, który mógłby mnie schrupać, a niestety widzę na tym turnusie, same osiołki.Jeszcze coś wspomniałam o innej konsumpcji. Doprawdy. Moja błyskotliwość osiągnęła apogeum. Taaaaa. Było bardzo wesoło. Szczególnie nastrój rozbawienia udzielił się wszystkim obserwującym.
Postanowiłam...- Nigdy więcej nie dam się wkręcić w takie zabawy.
Wygrała Wiosna, czym zaskoczeni byli wszyscy i podejrzewali jakieś przekupstwo w sędziowskich kręgach. Zajęłam drugie miejsce. Nagrodą dla wszystkich biorących udział, był drink sponsorowany przez dyrekcję. Aha. Na koniec turnusu dostanę dyplom. Czad.
Dobrą stroną owego balu jest to, że nie muszę już się nikomu przedstawiać.
Zebra rządzi!!!.
"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
Nowy Rok zawitał pukając do mych drzwi całkiem spokojnie. Nigdzie nie wybywaliśmy z chacjendy, a także nikt się nie zapowiedział. Większość...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
budowa
podróż
praca
zabawa
kolega
morze
wyjazd
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
pamięć
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
życzenia
Konstancja
Małż
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
imieniny
integracja
koleżanka
kłótnia
majster
narodziny
ogród
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zaskoczenie
zguba
święta
święto
Nowy Rok
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porada
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
sylwester
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
żona
Super to wymyśliłaś. Lubię takie szaleństwa. :) .
OdpowiedzUsuńTereso,ilu ludzi zrobiło ze mną selfi, to nie zliczę. A gdzie to później wypłynie, to pojęcia nie mam. Ale przecież raz się żyje :)
UsuńI poco Ci lew. Zebra rządzi i to najważniejsze. :) Gdyby to było w Italii przebierańców byłoby cały parkiet a tylko parę osób bez kostiumów. A pomysł doskonały tylko naród smętny. Buziaki
OdpowiedzUsuńOczywiście że ponic, ale wiesz Luciu, o czymś trzeba było mówić, by publika miała radochę. Oczywiście wygarnęłam wszystkim, że są smutasami, bo się nie przebrali. Może dało to komuś do myślenia?
UsuńO zdradziecki naród, tylko 4 przebrania? Powinny być 4 pierwsze miejsca i nagroda lepsza!
OdpowiedzUsuńJotka, masz całkowitą rację. Tak właśnie powinno być. A z drinków powinniśmy się cieszyć, bo w turnieju ping- ponga zwycięzcy dostali jedynie dyplomy.
UsuńTak czy inaczej - wspomnienia pozostaną na długo.
OdpowiedzUsuń:-)
Oj tak Stokrotko, oj tak :)
OdpowiedzUsuń