poniedziałek, 1 stycznia 2024

W mrokach niepamięci. Archeolog blogowy.

Bo to było tak. Miałam opisać poprawiny u młodszego syna i tak jakoś rok minął. Tak jakoś w mgnieniu oka po prostu. Pstryk i za mną. A tyle się działo... a ja nie pisałam i już nie pamiętam. Żal. No nie ma wytłumaczenia dla mojej indolencji blogowej. Ech.
No to teraz może zacznę od informacji, iż 364 dni po weselichu młodszego, odbyło się wesele najstarszego syna. Cieszy mnie, iż już jest PO. Doprawdy. Bo choć, przyszła młoda para, wszystko ustalała i załatwiała sama, to jednak gdzieś tam pod kopułą, martwiłam się o to, aby wszystko poszło jak trzeba. A ile pacierzy odmówiłam w tej intencji, to nawet nie pytajcie. Ktoś inny zaklina rzeczywistość powtarzając magiczne słowa, mantry,  by w ten sposób zaczarować rzeczywistość, a ja się modlę. Nie od dziś wiadomo, że wiara czyni cuda. 
Dobra, poprawię sobie moherowy berecik i opiszę ową uroczystość, ku swojej pamięci, bym mogła kiedyś wrócić do tych chwil i uśmiechnąć się do poniższych wspomnień. 
Tym razem nie musiałam się odchudzać, bo kupiłam luźniejszą kieckę. Taką na jedno ramię w kolorze cielistym, z delikatnym połyskiem. Według Małża wyglądałam ślicznie, ale akurat on nie jest obiektywny, bo zawsze twierdzi, że i w worku po kartoflach zadawała bym szyku. Uczesałam się u lokalnej fryzjerki.  Żadne tam lokikoki, tylko włosy wysuszone na szczotce i rozpuszczone. Córka umalowała moje lico, i tyle.  
Przed 12 h przyjechał syn ( który mieszka w domu moich rodziców, wraz ze swoją kobietą już od jesieni). Jak tradycja nakazuje, musiał " wychodzić" do Młodej ze swego rodzinnego domu. Zaraz po nim dotarł fotograf i rozpoczął  swoją pracę. Sesja Pana Młodego z rodzicami i rodzeństwem, odbyła się bez obecności żony młodszego syna, bo niestety nie zdążyła zrobić się na "Bóstwo" Dziwne to było, bo godzina przybycia fotografa, nie była tajemnicą. 
Na marginesie dodam, iż młodszy syn z synową, mieszkają od lutego razem z nami. 
Do domu Panny Młodej ( która też wg tradycji musiała wychodzić ze swego rodzinnego domu) mieliśmy 30km. Dotarliśmy na błogosławieństwo o czasie. Przed wyjazdem do kościoła okazało się, iż Świadek zapomniał wziąć z samochodu, którym do nas przyjechał, dowodu osobistego. Dobrze, że młodszy syn jeszcze nie wyjechał z domu rodzinnego i mógł odszukać w schowku samochodowym dokumenty i dowieść w trybie pilnym do kościoła, by Młodzi mogli dopełnić formalności. 
Ślub był bardzo kameralny, bo z 70 gości, przybyło jakieś 40. \
Po mszy ciągle jeszcze klepałam pacierze ze strachu, bo wychodząc z owego kościoła, trzeba było zejść po stromych stopniach. O ile pod górę wchodziło się siako tako, to jednak patrząc z góry w dół dreszcz przebiegał po kręgosłupie. Tym bardziej, że nie było żadnej balustrady. Na szczęście nikt się nie spierdolił. Uf.
Życzenia, u podstawy owych schodów Potiomkinowskich, odbyły się bez przeszkód, choć z niejakim zaskoczeniem, gdyż albowiem wówczas zauważyłam kątem oka, iż moja młodsza synowa ma prawie identyczną sukienkę, tylko osadzoną na innym ramieniu... nadążacie nie? Do tego proste, rozpuszczone włosy... tak jak u mnie. Zdumienie moje miało się nijak, do zdumienia zebranych gości, gdyż tu i tam dało się słyszeć komentarze, iż wyglądam jak starsza siostra mojej synowej. W sumie to nawet byłam rozbawiona, bo Ona już od kilku tygodni wiedziała, w czym "wystąpię" na ślubie syna, więc Jej decyzja o zakupie podobnej sukienki, była dość zaskakująca. 
Lokal, w którym bawiliśmy się do trzeciej rano, był bardzo szykowny. Jedzenie pyszne, muzyka taka jak trzeba, a miejsca do tańczenia uhuuuuuuuhuuuuuu. 
Pierwszy taniec Młodej Pary zakończył się zaliczeniem gleby... a raczej terakotowej podłogi. Młody, chcąc ratować padającą, świeżo upieczoną/ upuszczoną żonę, upadł na nią i oboje znikli w obłokach puszczanego dymu. Obserwatorzy tejże sytuacji, poczuli się również, jakby momentalnie weszli na lodowisko.  Na szczęście obyło się bez gipsowania kogokolwiek.
Aaaaaa.... przypomniało mi się, jak mój już nieco wstawiony Małż, podążył do Młodszej Synowej, by ją poprosić JUŻ na wysuszony parkiet.... a Ona odmówiła. O MA TKO BOSKO!!!.... jakie było oburzenie mojej drugiej połówki, gdy zniesmaczony zasiadł z powrotem obok mnie przy stole... OOOOO!!!!.... jak On się bożył, waląc się pięścią w klatę, iż - NIGDY... PRZENIGDY... NIE POPROSI JEJ DO TAŃCA!!!!
Córka nasza, widząc jaką przykrość zrobiła młodsza bratowa Ojcu, w tak zwanym międzyczasie...przemówiła jej do rozsądku, i gdy mój KRZYWOPRZYSIĘZCA... po dość krótkim czasie,  polazł kolejny raz prosić Synową do tańca, Ona się zgodziła. Po kilku tańcach przetańczonych ciągiem na parkiecie, uradowany Małż powrócił do swej Małżonki... znaczy do mnie... i usłyszał tylko słowa zachwytu, ode mnie... jak pięknie tańcowali i w ogóle i w szczególe.
 Nooooo..... taka jestem wyrozumiała.
Po oczepinach Młodzi postanowili puszczać  w niebo zapalone lampiony. To co, że akurat deszcze nie padały od miesiąca... a trawa spalona słońcem... i dziesiąty stopień zagrożenia P.POŻ.
 -Nie po to kupili lampiony, by ich nie puszczać!! No!
Kiedy odpalali zapałki, wszyscy goście wstrzymywali oddech. Na szczęście był taki wiatr, że gasił owe ogniki.... taaaaaa.... znów moje modły nie poszły na marne. Po kilkunastu nieudanych próbach, ku niemałej uldze zgromadzonych gapiów, odpuścili i wrócili na salę.
Poza tym, już mało co pamiętam, choć byłam nieprzyzwoicie trzeźwa.
Postanowienie na 2024...
Częściej zapisywać to, co warte zapisania i to, nad czym trzeba niemo pochylić głowę.   
                                     
 

2 komentarze:

  1. Uff. Się działo. Musisz zapisywać. Pamięć nie wszystko zapisuje. Stąd mój blog codziennie pisany. Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luciu, jesteś tak solidną blogerką, iż gdyby nagradzali wytrwałość w prowadzeniu tegoż, zajęłabyś pierwsze miejsce. Buziaki :*

      Usuń

"To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowie-dziach. To czy jest mądry, po pytaniach."- Naguib Mahfouz

Ostatnio na tapecie

Wszechświat wie lepiej.

tu grzeliście ławę najczęściej

Etykiety

sanatorium problemy wycieczka podróż zabawa budowa kolega morze praca wyjazd auto blog dylematy ksiądz przygoda rehabilitacja tańce wesele wizyta Konstancja argumenty blondynki cud dom fachowcy integracja koleżanka majster mąż narodziny ogród pamięć początek powrót pragnienie propozycja rocznica rodzina siostry sprzątanie syn urzędnik zakupy zaskoczenie zguba święto życzenia Małż Nowy Rok plan przygoda ogień apel awaria wycieczka morze koncert auto awaria holowanie sąsiad auto zakup akademia babcia autobus awaria bal bank bociek bunt cel choroba dach deszcz działanie egoista film folklor goście gra gwara góra głos higiena historia imieniny informacja. irytacja życie rodzinne spokój jazda kazanie kelnerka kierat kieszonka klucze kobieta koledzy koleżanki kolęda komórka kolega podejrzenia kwiaty kłótnia lód marzenia masaż matka metoda miłość mężczyzna nerwy niespodzianka nowe miejsce nowy sprzęt odchudzanie święto zaskoczenie mąż odcinki odwyk uzależnienie słodycze ognisko pieszczoty plaża podarki pogoda operator sms córka poród Anioł pomoc pomyłka porządek sukienka pułapka ratunek postanowienie pozytywne postrzeganie świata pośpiech prezent prośby przebranie przedwiośnie przemyślenia przeprosiny przyjazd pytania radość relacja remont rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz rozmowy rozterki rubikon rysa sanatorium koleżanki sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt schemat siostry rodzina relaks blokada spełnienie spostrzegawczość spowiedź strata synowie szał szczęście szwagierka słońce pole truskawki pielenie opalanie. tatuś teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud teściowa śmierć rocznica torebka troska tęsknota wesele goście suknia zabawa wnuczęta wróżba wspomnienia wspomnienia sylwester święta wycieczka morze szaleństwo wyobraźnia zakochani zakupy ekologia wesele zdjęcia zdrowie zima znajomy zęby złość bezradność zdumienie ściana śmieci śniadanie święta święta prezenty zaskoczenie radość święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie