Uwaga! Wpis może zawierać treści kontrowersyjne, nie przeznaczone dla szerokich mas, a także śladowe ilości orzeszków ziemnych oraz soi.
Słuchajcie tego. Dziś na tapetę biorę zmysł słuchu. Jak ważną rolę odgrywa w życiu moim, to tylko ja wiem. Nikt inny. No a teraz będziecie wiedzieć również wy. No! Doceńcie! Nie.
Niski, męski głos działa na mnie tak, że mrrrrrrrraaaauuuu. Przytoczę taką oto świeżynkę. Stoję przy stanowisku US, coś tam wpłacam, czy wypłacam... nieważne. I oto kolana mi miękną, gdyż z pod okienka sąsiedniego dociera do mnie głos, który niczym syreni śpiew powoduje, że natentychmiast odwracam się w kierunku, skąd dociera. Gotowa jestem podejść bliżej, by nie uronić ani słowa. I zupełnie nie jest ważne, iż osobnik, który wykłóca się z ekspedientką, o jakieś mylne dopłaty, jest diametralnie nie w moim typie. No w życiu bym na nim oka nie zawiesiła... a tu bardzo proszszsz. Ciary. Czary?
Druga odsłona. Sklep spożywczy. Dokładniej kolejka przed ladą z wędlinami. Stoję grzecznie zachowując dystans w ogonku. Przede mną kobieta, przed nią mężczyzna. Słuchajcie. Facet jak z Voga, czy innej Vivy. Buty to ma takie czyste, jakby przemieszczał się na rękach. Rąk nie widzę. A jaki zapach roztacza, to nawet nie pytajcie. Nawet przez maseczkę czuję piżmo, czy jakieś tam inne feromony, wabiące matrony. Twarzy też nie widzę, bo stoi tyłem. No i ma przepisowo założony " kaganiec" Jednakże tył również niebezpiecznie pobudza wyobraźnię. I nagle. Słyszę jego wysoki głos. Jeszcze się łudzę, że to ta kobieta przede mną o coś pyta. Ale nie. To on. Mrugam by zlazła mi mgła, która wcześniej przysłoniła mi świat. Taaaa. Cała magia znika. Teraz skupiam wzrok na podwawelskiej, której cena od przedwczoraj poszybowała pod niebiosa.
A tak zupełnie na marginesie, w kwestii ostatnich badań naukowych, mężczyźni, którzy mają niski głos nie mogą poszczycić się ruchliwymi plemnikami. Cóż. Nikt nie jest doskonały.
Ale żeby nie było. Moja koleżanka ma również niski głos. Może przez to, że kopci jak lokomotywa. Ale on na mnie nie działa.Pffffff. Zupełnie. Tak że tego... no.
Aha. Muszę jeszcze wspomnieć o Reniaczku, mojej przyjaciółce. Ona natomiast ma tak słodki, kobiecy głos, że chyba nie znam drugiej takiej osoby... no, może Kalina Jędrusik, która zawsze mi śpiewa, gdy Małż dzwoni. Dacie wiarę, że jak on dzwoni, to po głosie mogę poznać ile piw już wyżłopał. Po tylu latach małżeństwa osiągnęłam w tej dziedzinie level master.
No to co? Ktoś tak ma? Pewnie tak, ale kto by się do takiej perwersji przyznawał bez przyłożenia lufy do skroni.
Matko! O mało bym zapomniała, co mnie skłoniło do zagłębienia się we właściwości ludzkiego głosu.
A było tak. Jestem w pracy. Dzwoni pierworodny.
- Mamo, potrzebuję nr. swojego konta - wypala.
- Okej, to dlaczego dzwonisz do mnie? Myślisz, że zabieram bankowe papiery do pracy?
Po drugiej stronie cisza. Ciągnę dalej.
- Znajdź nr. do banku i dzwoń - radzę i naciskam czerwoną słuchawkę. Mija pięć minut. Dzwoni.
- Mamo, zadzwoniłem, ale ta baba nie uwierzyła, że ja to ja, bo powiedziała, że nie zna mego głosu. Kazała, abyś zadzwoniła, bo twój głos zna.
- Ty tak na serio, czy mnie wkręcasz?- pytam zdumiona.
-Na serio - przekonuje. - Weź tam zadzwoń i to załatw.
I tu następuje wyprost zwojów w moim mózgu... że jaktotak?... ależeco?... osocho?
Tak gwoli wyjaśnienia, muszę dodać, iż oddział owego banku znajduje się w naszej małej miejscowości, a ja jestem upoważniona do konta syna.
Resztką działających synaps wynajduję nr. i dzwonię. Zajęty. Próbuję za kilka minut. Ciągle zajęty. Kolejne minuty mijają i ciągle to samo. W międzyczasie zniecierpliwiony syn próbuje się do mnie dodzwonić. W końcu wpadam na genialną myśl.
Znajduję kontakt do głównej siedziby, może tam uzyskam pomoc. Dzwonię. Zaskakuje mnie, że tak szybko po drugiej stronie słyszę pracownicę banku. Staram się w miarę zwięźle wyłuszczyć problem. Na koniec dodaję, iż jestem niezmiernie zdumiona faktem, że w moim oddziale, można zweryfikować klienta po " znajomym głosie" Po takim wyznaniu, po drugiej stronie zapada cisza. -Oooohooooo... zatkało ruskie kakao? - przemyka mi przez myśl komunistyczne powiedzonko. W tle słyszę, że inna pracownica potwierdza moją wersję, tzn. próbowała kilkukrotnie dodzwonić się do wspominanego oddziału, lecz ciągle jest zajęte. Dodaje jeszcze... oczywiście w tle - Ta Bożena, po tylu latach pracy, mogłaby nie odpierdalać takich numerów.
Potem sprawdzają moją tożsamość.. imię ojca, matki, panieńskie nazwisko matki.. i dyktują numer.
Naprawdę uważam , że jestem osobą dorosłą i zrównoważoną wystarczająco długo, by z pełną odpowiedzialnością powiedzieć komu tam chcecie prosto w twarz ...
- NOSZKURWAMAĆ!
I to by było na tyle.
Ja też lubię niskie męskie głosy. Widocznie tak mamy. Oczy można zamknąć. A historia z bankiem przedziwna. Przez telefon podadzą numer konta? Ja nawet drugiego numeru telefonu nie mogłam przez telefon dołożyć. Ale weryfikacja po głosie.. bomba bankowa. Uściski
OdpowiedzUsuńLuciu, mam nadzieję że słowo " lubię" oddaje takie same odczucia jakie przedstawiłam ;) Dobrze wiedzieć, że nie ja jedna :D Serdeczności:*
UsuńO, każda z nas ma inne cechy, które działają na wyobraźnię, u mnie np.to są dłonie, obok zapachu i głosu oczywista!
OdpowiedzUsuńTeraz w epoce pracy zdalnej, to w ogóle trudno cokolwiek załatwić, przezywam rozmaite perypetie z urzędami, ale szkoły pracują normalnie.
Jotka, moja znajoma również zwraca uwagę na męskie dłonie. Dobrze, że ja nie zwracam, bo mój Małż od zawsze obgryza paznokcie :D
UsuńNo cóż, pani z banku mogła mieć dobre intencje jednak, pomocowe. U nas w spółdzielczym, małym oddziale zdarzają się takie rzeczy, bo długoletnie pracownice znają swoich podopiecznych. Pani Bożenka już ci nigdy nie pomoże. Ale wiadomo, każdy kij ma dwa końce...
OdpowiedzUsuńMój mąż ma "radiowy" głos, mocna sprawa ;)
Co do pani Bożenki, ona i tak mi nigdy nie pomogła, bo jak chciałam otworzyć konto internetowe musiałam jechać do centrali, jak chciałam mieć blika, też mnie odesłała. Tak że tego... dopóki była kierowniczka, która obecnie przeszła na emeryturę, to wszystko załatwiałam na miejscu. Co to męża Twego... hymmm... przyznaje... troszku zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, głos ma ogromne znaczenie w życiu. Ileż to razy miałam autentyczny problem z komunikacją, gdy głos rozmówcy drażnił moje ucho. Jednak najgorzej, gdy słyszymy tylko głos, wyobrażamy Och i avh, jaki właściciel owego brzmienia musi być ekstra. A wychodzi, że jednak niekoniecznie;)
OdpowiedzUsuńWitaj Agnieszko, rozczarowanie niejednokrotnie sprowadza nas na ziemię. Grunt, to do wszystkiego mieć odpowiedni dystans. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiski głos męski działa, ooch działa.. Szkoda, że nie zawsze jego powab idzie w parze z resztą. ;) Dla mnie bardzo ważnym czynnikiem jest również poczucie humoru, choć tego na pierwszy rzut oka w większości przypadków nie da się ocenić.
OdpowiedzUsuńWitaj Parrafrazo :) Masz rację, poczucie humoru ważna rzecz. Choć jak tak głębiej się zastanowię, to znam tylko jednego, młodego mężczyznę, który zawsze potrafi mnie rozśmieszyć. To mój młodszy syn ;)
Usuń