czwartek, 26 sierpnia 2021

Szaleństwo prostą drogą do sanatoriów. Emocje prostą drogą do człona.

 W kolejnym dniu na rehabilitację przybyłam w krótszych leginsach. Wczoraj musiałam podciągnąć spodnie, aż za kolano. Ponieważ nogawki były wąskie, to miałam spore problemy. I tak gdy prąd powodował mrowienie kolana, zaciśnięta opaską z nogawki noga, była cała "w mrówkach  nieprądowych" i błagała o dopływ krwi.

 Aha. Dowiedziałam się, iż ten masaż, to nie masaż, tylko mobilizacja. Znaczy masażysta próbuje zmobilizować kręgosłup, aby wyzdrowiał? Alboco? Dziś mobilizowanie bolało wchu.r bardziej niż wczoraj. Może dlatego, że po wczorajszym, miałam wrażenie, że ktoś zglanował moje plecy. Dziś miast szpilek, masująca wbijała mi 10 cm tipsy, przekręcała i wierciła dziurę. Takie miałam wrażenie, jednakże pewności brak, bo wcześniej nie zwróciłam uwagi na jej dłonie. Dlatego też nie cierpiałam jak jakaś pipa i zawołałam o litość. 

Jutro będzie masować górny kręgosłup, by dolny deczko odpoczął. Naaaajs.

No to może wrócę do wycieczki.

Drugiego dnia musiałyśmy wstać na śniadanie, które było serwowane o 8 godz. Protesty, że przecież powinniśmy odpocząć, wyspać się przynajmniej, na nic się zdały. Klamka zapadła... znaczy otwierała się o ósmej i tłum ruszał do szwedzkiego stołu. Kto się spóźnił często gęsto nie załapywał się na co smakowitsze dania. Dlatego też Reniaczek wstawał o siódmej, by nałożyć twarz. Byłam bardziej leniwa, bo złaziłam z tapczanika za piętnaście ósma, wkładałam byleco, ściskałam gumką włosy i zakładałam sanglassy, by zakamuflować gołe oczy. Nie mogłam wystąpić bez, bo jak nie pomaluję oka, to wyglądam jakbym była ciężko chora.

Po posiłku wlazłyśmy na grzędę. Pluszaki i Przyjaciółka zaparzyły kawę, a ja z zestawem emergency ruszyłam do łazienki, by w maleńkim lustereczku  odnaleźć swoje oblicze. Dziś czekał nas plażing, Pomimo, iż temperatura oscylowała jedynie w okolicy dwudziestu stopni, na niebie chmury a i wiatr nie pozostawał w ukryciu, ochoczo ruszyliśmy ku morzu. Jola nawet wypożyczyła parawan, który tachałam ja, gdyż nie było chętnych. 

Za to chętnych na plażowanie było od groma. Sznur turystów obładowanych torbami, parawanami, leżaczkami, dmuchanymi flamingami, oraz dziećmi z wiadereczkami, wogle nie przejmujących się pogodą, sunął w stronę Bałtyku, wszak każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce.

Mogliśmy dołączyć do sznura, ale odgrzebując w pamięci trasę, jaką pokonywaliśmy w osiemnastym roku, ruszyliśmy pełni dobrych przeczuć. Niestetyż, skrót przez port był zamknięty, więc musieliśmy nadłożyć drogi. Grunt, że w końcu zanurzyliśmy stopy w miałkim piasku... mogłabym napisać gorącym, ale bym skłamała. 

Kiedy już miejsce wszystkim pasowało... co nie było wcale takie łatwe...doprawdy...  a Romek sprytnie wbił paliki parawanu swoim sandałem, rozłożyłyśmy ręczniki ... i siebie ( ja w swetrze) ... a potem poczęłyśmy uwieczniać nasze ciała, na komórkach... wszak młodsze nie będziemy. Jola jakoś nie paliła się do roznegliżowania, choć ją zachęcałyśmy, wskazując bardziej utuczone, kobiece ciała obleczone w stroje nawet dwuczęściowe. Brrrrrr. W sumie jestem jak najbardziej za tym, by umieć zaakceptować swoje kształty i nie przejmować się tłuszczą spoglądającą znad parawanów. Kij z nimi. 

Jednakże Jola nie dawała się przekonać. Polazła pochodzić po brzegu. I ten brzeg chyba ją natchnął, bo oto stanęła przed nami i oznajmiła, że chce się przepłynąć tą mega szybką łodzią, co rozpruwa morskie fale, a pasażerowie krzyczą tak, że chyba w Szwecji ich słychać. Wszyscy spojrzeli na nią jak na raroga. No, kto by się spodziewał, że Kubuś jest tak odważny. Prosiaczek tylko szczelniej owinął się bluzą, dając do zrozumienia, że ona pasuje. - A mnie to pasuje!- wstałam otrzepując się z piachu. - Popłyniemy razem!. Taaaaaa. W tamtym momencie czułam się zajebiście. Oto zdecydowałam się na TAKIE szaleństwo. Kurde no. - Kiedy to ja ostatnio zrobiłam coś tak nieodpowiedzialnego? Nieodpowiedzialnego, gdyż przed wejściem na pokład, musiałam zapewnić - Tak, nie mam problemów z kręgosłupem. -Raz się żyje !- krzyknęłam do Joli, gdy tylko łódź nabierała szybkości.- A potem wiele razy odwiedza sanatoria - moja podświadomość zdołała stłumić inne okrzyki w zarodku. 

W sumie było tak sobie. Doprawdy. Ta prędkość, to żadna prędkość. Jak dla mnie. Tylko 70 km. Pffffff. A myślałam że pędzi z 300. Trzasnęłyśmy sobie fotę i po piętnastu minutach opuszczałyśmy łódź lżejsze o 40 zł. W drodze powrotnej rozłożyłyśmy parasol, bo zaczęło padać. Nasz team również uciekał z plaży. Spotkałyśmy ich na drodze. - Jak było?- Romek zadał pytanie. - ZAJEBIŚCIE!- rozemocjonowana Jola relacjonowała naszą przygodę. 

Kiedy przechodziliśmy obok wesołego miasteczka, puściłam do Joli oko - To co? Może jutro wybierzemy się na młot? ( wielgachna konstrukcja w wesołym miasteczku, która wciąga chętnych na samiutką górę, a potem gwałtownie opuszcza... i tak kilka razy) - Eeeeee. Raczej nie. Szkoda jedzenia- wyznała szczerze.  

Dochodziliśmy prawie do pensjonatu, gdy Jola zauważyła, iż niesie parawan. Zatrzymała się gwałtownie - Hej! Kto mnie zrobił w człona i dał mi to?- wskazywała na ładunek. - Romek!- krzyknęłyśmy chórem  i ryknęliśmy śmiechem. 

Po obiedzie poleźliśmy na miasto. Zakupiliśmy trunki ( ja słony karmel z Krupnika ) by świętować urodziny ani... znaczy ani twoje, ani moje... oraz bilety na jutrzejszy występ gwiazdy Disco Polo. Po kolacji znów spotkanie. Tym razem u nas. Zasnęłam zaraz potem, jak " wyciumkałam" dwa kieliszki karmelu. 

PS. Ciumkanie polega na tym, że moczy się usta, oblizuje wargi mrucząc przy tym z rozkoszy... to tak gwoli wyjaśnienia, jakby ktoś nie wiedział.



 






6 komentarzy:

  1. Coraz ciekawiej. I nawet momenty z dreszczykiem i dreszczykiem są. Pisz ciąg dalszy. Buziam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luciu, nie wiem jak z tym pisaniem będzie, bo Małż wrócił w rodzinne pielesze :(

      Usuń
  2. Idąc na plażę robicie pełen makijaż, rozumiem wieczorem na imprezę, ale na plażę?
    Mega imprezowy pobyt, super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jotka, też sobie się dziwię, ale ja przynajmniej pod tapetę dawałam filtr 50, a Przyjaciółka twierdziła, że w kosmetykach jest wystarczająca ilość filtra :D Zresztą chroniłam twarz kapeluszem z dużym rondem. Reniaczek zaś opalał lico.

      Usuń
  3. Mnie ostatnio zaciekawiły półki z alkoholami. Czego ja tam nie znalazłam...Poczynając od "Dzikiej kaczki" po " Dziką pszczołę"( a może dzikie pszczoły?) (miód pitny- jak się okazało). I zauważyłam w nazewnictwie taką tendencję niejako ekologiczną - odchodzi się od wieszczy narodowych, kompozytorów i zup, w stronę przyrody. Już prawie skusiłam się na miód pitny, wzięłam flaszkę do ręki, a tam na etykiecie prawie Hamlet -cyt : .,to be or not to bee :) Najwyraźniej nie jestem jeszcze gotowa na spożycie tego trunku..Ale mam go na uwadze chociażby z powodu tychże literacko-filozoficznych inklinacji...

    OdpowiedzUsuń
  4. No to się uśmiałam :D Ja tam raczej piję mało i od wielkiego dzwonu, więc pojęcia nie mam, co tam na półkach oferują. Słony karmel dostałam onegdaj w koszu gwiazdkowym, od przyszłej synowej. Piłam go z lodem i mlekiem... to było naprawdę mega smaczne :)

    OdpowiedzUsuń

"To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowie-dziach. To czy jest mądry, po pytaniach."- Naguib Mahfouz

Ostatnio na tapecie

Wszechświat wie lepiej.

tu grzeliście ławę najczęściej

Etykiety

sanatorium problemy wycieczka podróż zabawa budowa kolega morze praca wyjazd auto blog dylematy ksiądz przygoda rehabilitacja tańce wesele wizyta Konstancja argumenty blondynki cud dom fachowcy integracja koleżanka majster mąż narodziny ogród pamięć początek powrót pragnienie propozycja rocznica rodzina siostry sprzątanie syn urzędnik zakupy zaskoczenie zguba święto życzenia Małż Nowy Rok plan przygoda ogień apel awaria wycieczka morze koncert auto awaria holowanie sąsiad auto zakup akademia babcia autobus awaria bal bank bociek bunt cel choroba dach deszcz działanie egoista film folklor goście gra gwara góra głos higiena historia imieniny informacja. irytacja życie rodzinne spokój jazda kazanie kelnerka kierat kieszonka klucze kobieta koledzy koleżanki kolęda komórka kolega podejrzenia kwiaty kłótnia lód marzenia masaż matka metoda miłość mężczyzna nerwy niespodzianka nowe miejsce nowy sprzęt odchudzanie święto zaskoczenie mąż odcinki odwyk uzależnienie słodycze ognisko pieszczoty plaża podarki pogoda operator sms córka poród Anioł pomoc pomyłka porządek sukienka pułapka ratunek postanowienie pozytywne postrzeganie świata pośpiech prezent prośby przebranie przedwiośnie przemyślenia przeprosiny przyjazd pytania radość relacja remont rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz rozmowy rozterki rubikon rysa sanatorium koleżanki sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt schemat siostry rodzina relaks blokada spełnienie spostrzegawczość spowiedź strata synowie szał szczęście szwagierka słońce pole truskawki pielenie opalanie. tatuś teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud teściowa śmierć rocznica torebka troska tęsknota wesele goście suknia zabawa wnuczęta wróżba wspomnienia wspomnienia sylwester święta wycieczka morze szaleństwo wyobraźnia zakochani zakupy ekologia wesele zdjęcia zdrowie zima znajomy zęby złość bezradność zdumienie ściana śmieci śniadanie święta święta prezenty zaskoczenie radość święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie