Z tego to oto miejsca, chciałabym zaapelować do tego gostka, który dziś jechał za moją Strzałą, i który błyskał światłami, trąbił i pukał w czoło, otóż.... - MOŻESZ MNIE CMOKNĄĆ, W TRĄBKĘ DMUCHANY!! A JAK CIĘ JESZCZE RAZ SPOTKAM NA MOJEJ DRODZE, TO .... no nie wiem co? ale jeszcze pomyślę. No!
Całe to zamieszanie przez to, iż... wyłuszczam co następuje.
Jadę sobie jadę do pracy, jak co dzień, aż tu nagle załapuję, że zginęły mi kierunkowskazy, oraz światła awaryjne... bo te do jazdy, to były... widziałam ich odbicie w karoserii auta jadącego przede mną. Trochę spanikowałam, bo jeszcze kawał drogi mnie czekał. Jednakże zaraz pomyślałam, iż jak będę spokojnie jechać prawym pasem i nie będę wyprzedzać, to po kij mi kierunkowskazy. I tak sobie jechałam grzeczniutko w sensie przepisowo. Inni mnie mijali i owszem. I wszystko było by git, gdyby na światłach, z prawej strony, nie wyjechała koparka. Pomyślałam, spoko, będę jechać za nią. No i jechałam. Tylko że ona jechała 40 km/ h. Cóż. Wrzuciłam dwójkę i heja. Najwyżej się spóźnię. Jadąc z tak zawrotną prędkością zaklinałam rzeczywistość, żeby zawalidroga wreszcie gdzieś skręciła. Ale nie. Jechała ciągle w tym samym kierunku. Ba! Nawet jakby zwolniła. No to co było robić. Poczekałam na lukę w sznurze aut i wykonałam manewr wyprzedzania. To, że mnie strąbił wspomniany kierowca, to jeszcze mogłabym zaakceptować, ale gdy ,ciągle jadąc za mną, nawet gdy skręciłam w prawo, uprawiał mobing drogowy, tego już nie zdzierżyłam, i postanowiłam, że mu TU wygarnę. No!
Doprawdy nie wiem, co Strzała odwaliła za manianę, bo jak wsiadłam do niej, by udać się w drogę powrotną, to wszystko działało. Po co było to wszystko, ja się pytam?
Hymmmm...Może po to, że jak teraz dojrzę BMW które wyprzedza i skręca bez kierunków, to nie będę rzucać kamieniem, wszak awarie się zdarzają.
A wracając do wycieczki...
Jeszcze póki pamiętam, to opiszę co nie?
Kolejnego dnia jak zwykle zaliczyliśmy morze. Tym razem parawan pozostał w pokoju. Na plaży Romek wyraził chęć na długi spacer brzegiem Bałtyku, jednakże żona nie podzielała jego zapędów. Mężczyzna spojrzał na mnie...
- O niiiieeenieeeniiiiie... nie patrz tak na mnie kochanieńki. Nigdzie z tobą nie powędruje. Pamiętam jeszcze jak w 2017 poszliśmy razem w Krynicy Morskiej, to później twoja żona nie odzywała się do mnie, do końca wycieczki - głośno wyraziłam swój sprzeciw.
- Tak było - pokiwała głową Lila.
Wobec tego małżonek tylko westchnął i usiadł na piachu.
Po kolacji pędem wlazłyśmy na grzędę. Koleżanki dla kurażu wypiły conieco, a potem dawaj przeglądać walizki w celu obleknięcia się w wystrzałowe ciuchy, wszak otrzemy się o celebrytę pierwszego sortu disco - polowego ( sic) I wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, ale oto, chcąc zobaczyć trochę więcej niż samą facjatę, ze złością stwierdziłyśmy, iż nie posiadamy większego lustra. Gniew był o tyle większy, iż piętro niżej takowe lustro wisiało na korytarzu. Która na to wpadła, nie pamiętam i nie wnikam. Pełne wiary w powodzenie misji odbicia lustra Kubuś i Reniaczek cichutko zeszły niżej, zdjęły przedmiot ze ściany ( co podobno nie było takie łatwe ) i biegusiem przytachały do naszego apartamentu. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, płacząc ze śmiechu, ustawiły lustro na komodzie. Lustereczko od razu wkomponowało się w otoczenie. Wyglądało tak, jakby od wiek wieków tam stało. Wespół wzespół ustaliłyśmy, iż jakby co to -MORDA W KUBEŁ! NIKT NIC NIE WIE!LUSTRO? JAKIE LUSTRO?
W " Ogrodach" byłyśmy przed czasem. DJ puszczał ekstra muzę, więc nie mogłam stać jak słup. Tym bardziej, że w ręku nie miałam szklany z browarem. Taniec mnie tak pochłonął, iż miałam gdzieś otoczenie, lordozę i skrzypiące kolana oraz fakt, że jestem świeżo upieczoną babcią. Zwracałam na siebie uwagę, ale kogo to? Kto mnie tam znał, prócz naszej gromadki?
Aaaaaaa. Nie wspomniałam wcześniej, iż piętro niżej w naszym pensjonacie, mieszkały siostry Dorotka z Jolą ( opisywane przeze mnie podczas wycieczki do Władka w osiemnastym roku ) oraz jeszcze dwie aparatki. Żebyście nie musieli zagłębiać się w moje przepastne archiwa, muszę wspomnieć, iż pierwsza z nich jest singielką od 45 lat, a druga rozwódką, co będzie znaczące w dalszej części mych wspomnień. One również były z nami.
Czas płynął. Gwiazda się spóźniała. A ja tańczyłam. Po jakimś czasie dołączył do mnie młodzian. Taki z trzydzieści plus. Na imię miał Artur. Czy zapamiętał moje imię? Wątpię? Za dużo miał browarów wlanych w siebie. Jednakże tańczył super. Wychwalał mnie pod niebiosa, że tańczę tak że ho ho... i jeszcze bardziej. Po kilku tańcach, w których figury były zaiste zaskakujące, Artura machnęło za mocno w bok. Nie przewrócił się co prawda, lecz oddalił i wówczas drogę powrotną do mnie ,zastąpiła Dorotka. Coś tam do niego powiedziała, on również. Widząc, iż mój taniec z nim skończył się dość nagle, uśmiechnęłam się do Reniaczka i Lili pokazując na singielkę. - A to ci heca. Odbiła ci tancerza - krzyknęła przyjaciółka.
Zaraz potem przed mikro sceną tłum zafalował i muza ustała. Oto pojawiła się gwiazda.. w sensie Boys. Artysta powitał fanów i rozpoczął show. Co sprytniejsi powchodzili na krzesła, by dojrzeć idola. Z mojej pozycji można było jedynie ujrzeć czubek jego beysbolówki. Ale na krótko. Bo potem przede mną stanął taki kafar, że już nawet tego czubka nie widziałam. Przed moimi oczami widniał jedynie łeb pitbulteriera, który łypał na mnie z bluzki owego pudziana. O występie powiem tak, Boys dał radę. Co prawda muza leciała z playbacku, ale śpiewał na żywo. Czad!
Tuż przed dwunastą ruszyłyśmy w drogę powrotną. Wieczór był w miarę ciepły, nie padało, więc Reniaczek rzucił hasło, by iść pieszo. O ile na początku ruszyłyśmy z werwą, to z każdym krokiem było coraz ciężej. Po pół godzinnym marszu, wszyscy się zgodzili, że już nigdy więcej nie będą słuchać amatora spacerów, o tak późnej porze. Tylko Dorotka podążała leciutkim krokiem, szczebiocząc, jakiego to kawalera udało jej się wyrwać w Ogrodach.
Ech... Jak nie wiele trzeba, by uszczęśliwić wygłodniałą singielkę.
Singielki stanowią niejakie niebezpieczeństwo. A pobyt w sanatorium i wczasach stanowi kopalnię opowieści niezwykłych i wartych upamiętnienia. Opowiadaj. Buziaki
OdpowiedzUsuńLuciu, prawdę powiedziawszy mam dużo zrozumienia dla singielek. Z tym zapamiętywaniem to różnie bywa, najlepiej pisać tak jak Ty, na bieżąco. Pozdrawiam :*
UsuńTy to masz przygody na kilka życiorysów!
OdpowiedzUsuńjotka
Jotka, ja tak tego nie odbieram, ale... hymmm... może i coś w tym jest :D
OdpowiedzUsuń:) grunt to śmiać się z drobiazgów :) życie jest fajne tylko zależy jak go interpretujemy. Co do zapamiętywania - ja też mam dobrą pamięć ale krótką i wybiórczą
OdpowiedzUsuńJaga :D :D :D Nie sposób się z Tobą nie zgodzić :)
Usuń