piątek, 20 sierpnia 2021

Nie liczę godzin i lat. Poddachowe księżniczki.

 Łomatkoboskopodlasko! W końcu się doczekałam. Nie twierdzę, że jakoś szczególnie liczyłam dni, miesiące i lata. No w życiu, bo po prostu ZA POM NIA ŁAM. Tyle się działo, że z głowy wyleciało. Dobrze, że zadzwonili. Miałam nie odbierać, bo co rusz nękali mnie jacyś przedstawiciele paneli fotowoltaicznych, albo firm oferujących jakieśtam badania za darmochę. Patrzę, nr prywatny, więc z ciekawości przesunęłam zieloną słuchawkę. 

- Czy będzie pani korzystać z rehabilitacji w centrum X..?- usłyszałam pytanie.

- Yyyyy... nie bardzo wiem, o co chodzi?- odpowiedziałam mało przytomnie.

- Dwa lata temu zapisała się pani na rehabilitację i właśnie w środę nadszedł termin - wyjaśniała.

Szybko połączyłam kropki.

- No jasne, że skorzystam! - potwierdziłam z entuzjazmem.

Tak że tego... od środy zacznę uczęszczać na zabiegi. Ha! Przydadzą się, bo ostatnio to w osiemnastym roku odwiedzałam sanatoryjne gabinety zabiegowe w Iwoniczu. Nooooo. Tęsknię za tym życiem pełnym luzu, humoru i tańców.

Choć tych ostatnich doświadczyłam na wycieczce do Władysławowa.

 No to może teraz powspominam.

Owa wycieczka z Reniaczkiem nie była w ogóle planowana. Co prawda przyjaciółka zadzwoniła, że owszem trwają zapisy, ale ona nawet nie będzie mi proponować, bo po tej całej pandemii, to pewnie chętnych jest od groma. W sumie się nie zmartwiłam, gdyż w tym samym czasie miałam mieć na chawirze, córkę z trzymiesięcznym wnusiem oraz zięcia. Minęło kilka tyg. i oto przyjaciółka dzwoni, że właśnie koleżanka z pracy, z którą miała jechać, wycofała się i w związku z tym, to może ja się zdecyduję? Szybko skonsultowałam propozycję z córką. Dostałam zielone światło. Małż jak zwykle miał się dowiedzieć ostatni. Taka tradycja. No!

Tydzień przed wyjazdem powiedziałam oblubieńcowi. Ale ile ja się nasłuchałam lamentów... tupania nóżką... fukania... i innych typowo dziecinnych zachowań.  Jęczał, że powinnam z nim jechać nad morze, a nie z koleżanką... i że nigdzie razem nie byliśmy lata całe... i że w ogóle to on sobie nie życzy, bym jechała. To ostatnie jego pragnienie puściłam mimo uszu i zaczęłam pakowanie. 

 Ponieważ już wówczas córka była u nas, obdarowała mnie swoją wielką walizą. 

- Mamuś, bierz ją, co się będziesz ograniczać.- dodała z uśmiechem.

Fakt. Prawie tydzień miałam smażyć się na bałtyckim piachu i zadawać szyku na władkowych deptakach.

Gdy już cały czemodan był wypchany na maksa, moja latorośl zadała mi pytanie.

- A sprawdziłaś jaka będzie pogoda?

- Nie - odrzekłam zgodnie z prawdą.

- No to odważnie - stwierdziła. 

- Dobra, to ty sprawdź - odrzekłam zrezygnowana. 

Okazało się, że pierwszego dnia będzie deszcz. Drugiego dnia przelotny deszcz. Trzeciego dnia będzie padało. Czwartego dnia dla odmiany będzie burza. Piątego tylko zachmurzenie. Ufffff. Wreszcie. A szóstego wyjeżdżamy, więc mam to gdzieś. Jęknęłam. Skoro tak mówi wyrocznia googlowa, to muszę się przepakować.

Ubrań cieplejszych weszło o wiele mniej. Gumowce się nie zmieściły. 

Gdy zięć ładował walizkę do bagażnika swego auta, o drugiej w nocy, to tylko jęknął. Dobrze, że autobus ruszał o trzeciej, bo przecież, zgodnie ze zwyczajem, całą noc przed wyjazdem i tak nie śpię. Po drodze zgarnęliśmy Reniaczka. Patrząc na jej walizę miało się wrażenie, że zamki błagają o rozpięcie, by nieco odetchnąć.  

W autobusie mieliśmy już zajęte miejsce, bo jechała siostra Reniaczka z mężem. Dopiero jak ruszyliśmy, przypomniałam sobie, że nie zabrałam tęczowego parasola, który podczas ostatniej naszej wycieczki do Władka, służył jako rekwizyt podczas naszych hot sesji zdjęciowych na plaży, a także jako osłona przed słońcem.  Słońca miało nie być, ale deszcz i owszem. Szlag!

Tak gdzieś koło południa, wesoły JUŻ autobus, zaparkował w Gdańsku. Mieliśmy do dyspozycji, ponad trzy godziny latania po jarmarku dominikańskim. Z niepokojem spojrzałam w niebo. Ani jednej chmurki. Upał na całego. Naaaaaajs.

Trzasnęliśmy sobie foty przy fontannie. Zakupiliśmy magnesy. A jakże. Odwiedziliśmy kościół św. Brygidy i przedzierając się przez tłum, spoceni jak myszy w połogu znaleźliśmy w końcu nasz autobus.

Do pensjonatu dotarliśmy po szesnastej.  Dobrze, że szwagier Reniaczka pomógł nam zatachać nasze bagaże do czteroosobowego pokoju na poddaszu. Pytając kierownika wycieczki, za jakie grzechy pokarał nas taką miejscówką, odrzekł uśmiechając się z przekąsem.. 

- Księżniczki zawsze mieszkają najwyżej. 

Taaaaa. Nic tylko wyglądać rycerza z zakutym łbem. 

.... cdn... 















 

12 komentarzy:

  1. Znajomych też nękają telefony w sprawie fotowoltaiki...
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i spodobała mi się odzywka o księżniczkach :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ależ stopniujesz to napięcie. Czekam i ja.
    Odzywka o księżniczkach prawdziwa. Tylko, że one w wieży. Ale i poddasze można podciągnąć. Buziaki Księżniczko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzechu, czyli kierownik wycieczki, ma dość specyficzne poczucie humoru :D Pracując w większości z kobietami musiał wypracować odpowiednie podejście, bo inaczej by go zagadały na amen :D

      Usuń
  3. Dwa lata czekania na rehabilitację ;)
    Czekam na dalszy ciąg...

    OdpowiedzUsuń
  4. Też z chęcią dowiem się reszty... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam twoje opowieści i relacje! Muszę kupić w końcu kompa, bo na komórce mi cos nie idzie, a zazdroszczę, tez bym poopowiadała;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja na komórce nawet nie próbowałam... za grube paluchy do pisania :D Kupuj i pisz... chętnie popodglądam :)

      Usuń

"To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowie-dziach. To czy jest mądry, po pytaniach."- Naguib Mahfouz

Ostatnio na tapecie

Wszechświat wie lepiej.

tu grzeliście ławę najczęściej

Etykiety

sanatorium problemy wycieczka podróż zabawa budowa kolega morze praca wyjazd auto blog dylematy ksiądz przygoda rehabilitacja tańce wesele wizyta Konstancja argumenty blondynki cud dom fachowcy integracja koleżanka majster mąż narodziny ogród pamięć początek powrót pragnienie propozycja rocznica rodzina siostry sprzątanie syn urzędnik zakupy zaskoczenie zguba święto życzenia Małż Nowy Rok plan przygoda ogień apel awaria wycieczka morze koncert auto awaria holowanie sąsiad auto zakup akademia babcia autobus awaria bal bank bociek bunt cel choroba dach deszcz działanie egoista film folklor goście gra gwara góra głos higiena historia imieniny informacja. irytacja życie rodzinne spokój jazda kazanie kelnerka kierat kieszonka klucze kobieta koledzy koleżanki kolęda komórka kolega podejrzenia kwiaty kłótnia lód marzenia masaż matka metoda miłość mężczyzna nerwy niespodzianka nowe miejsce nowy sprzęt odchudzanie święto zaskoczenie mąż odcinki odwyk uzależnienie słodycze ognisko pieszczoty plaża podarki pogoda operator sms córka poród Anioł pomoc pomyłka porządek sukienka pułapka ratunek postanowienie pozytywne postrzeganie świata pośpiech prezent prośby przebranie przedwiośnie przemyślenia przeprosiny przyjazd pytania radość relacja remont rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz rozmowy rozterki rubikon rysa sanatorium koleżanki sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt schemat siostry rodzina relaks blokada spełnienie spostrzegawczość spowiedź strata synowie szał szczęście szwagierka słońce pole truskawki pielenie opalanie. tatuś teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud teściowa śmierć rocznica torebka troska tęsknota wesele goście suknia zabawa wnuczęta wróżba wspomnienia wspomnienia sylwester święta wycieczka morze szaleństwo wyobraźnia zakochani zakupy ekologia wesele zdjęcia zdrowie zima znajomy zęby złość bezradność zdumienie ściana śmieci śniadanie święta święta prezenty zaskoczenie radość święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie