wtorek, 24 sierpnia 2021

Mrówcza praca, skalę skraca. Odczarowywanie pogody.

 Jak by nie patrzeć, to wiek robi swoje. Nie powiem, staram się jak mogę opanować co rusz nowe programy, aplikacje i takie tam inne wynalazki, ale ile ja się muszę namęczyć... ile muszę czasu stracić... ile muszę nerwów napsuć. Swoich rzecz jasna. Bo dajmy na to przykład z ostatniej chwili. Nowy laptop, nie otworzysz jeśli nie wpiszesz hasła... spoko. Ustalam hasło proste jak drut. Odpalam, wpisuję i zonk. Nie otwiera się. Dobrze, że pod bokiem mam zięcia, który potrafi mi pomóc. Kij, że zna teraz owo hasło, nie mam nic do ukrycia. Hymmm. Może tylko bloga? Ale czy ja wiem? Bardziej bym nie chciała, by Małż go odkrył. 

Co do bloga, to w sumie mam ich trzy. Jeden ten, drugi tamten ( Przypadki Konstancji ) Noooo... gdyby zięć odkrył tego drugiego, to by było.... noooooo... oj by było. Trzeci na wordpressie... to ten co go przeniosłam z Onetu. Oczywiście piszę tylko tu, ale tam zostawiłam pięć lat swojego życia, więc czasami wpadam i czytam o tym, jak to drzewiej bywało. Do tej pory droga była prosta. Miałam w starym laptopie zakładkę i wchodziłam od tak. A teraz dupajasiunapodlasiu. 

Ile ja się nagimnastykowałam, aby odzyskać hasło. I wszystko po nic." Nie ma takiego bloga" co i rusz mi wyskakiwało, i to po angielsku. Mogłabym poprosić syna, by pomógł. No mogłabym. Lecz. Nie od dziś wiadomo, że działam w podziemiu. Z racji całkowicie szczerych wpisów ( doceńcie ) konspiracja moja ma głęboki sens. Żadne z trójki mych dzieci, nie ma pojęcia, że rodzicielka prowadzi bloga. Zdaję jednak sobie sprawę z tego, że gdyby tylko chcieli... choć ociupinkę... poszperać w mym lapku, to od razu połączyli by wątki. Na szczęście nie przejawiają takowych chęci.

I tak oto dotarło do mnie, że przecież mogę wejść przez stary laptop, skopiować wszystko i git. Złapałam się tej myśli, jak tonący brzytwy. Polazłam do chlewka, odgrzebałam staruszka spod sterty elektrośmieci, pogłaskałam czule... -Może się nie obraził, i odpali? - pomyślałam. - Choć na moment, bym mogła skopiować adres - wysyłałam życzenia do wszechświata. Drżącymi dłońmi wtykałam ładowarkę i wpisywałam hasło. Jęknął i zgasł. Spróbowałam jeszcze raz. I jeszcze. W końcu zatrybił. Strona się otworzyła. Czym prędzej zaczęłam kopiować. Ale nieeeeeeee. Nie na jakiś inny nośnik. Tylko ot tak, kopiuj wklej. Spędziłam na takiej mrówczej pracy całą piątkową noc, pół soboty i prawie całą niedzielę. Zostało mi jeszcze trzy lata. Mam nadzieję, że staruszek da radę, bo próbowałam się zalogować na nowym, ale nie potrafiłam. Ale żeby nie było, dobrą stroną jest to, że takie kopiowanie i wklejanie nie wymaga ode mnie zbytniej energii, więc jem mało... bardzo mało. I chudnę. Może nie jakoś na maksa spektakularnie, ale czuję że jednak. No.

 Jak na razie nie mam odwagi stanąć na wagę, bo nie chcę psuć sobie humoru. 

Co do wycieczki, to może opiszę tylko wieczór w dniu, w którym przybyłyśmy. Jak już wspomniałam, pokoik był czteroosobowy... z balkonem. Ha! 

Dokoptowały do nas Jola oraz Grażyna, koleżanki z pracy Reniaczka. Jak sama Jola stwierdziła, ona jest Kubusiem a Grażyna, Prosiaczkiem. Nie uwierzycie, jak bardzo trafne było owe skojarzenie. Pierwsza grubiutka, sympatyczna, życzliwa i uczynna. Druga drobniutka, malutka, baaardzo ostrożna i nieufna. Wszędzie chodziły razem i jak tak na nie patrzyłam, to dostrzegałam to, o czym Jola przekonywała. 

Po rozpakowaniu Pluszaki ( tak będę opisywała nowo poznane koleżanki ) polazły zwiedzać okolicę. Ponieważ ja z Reniaczkiem byłyśmy we Władysławowie drugi raz, nie pognałyśmy " Powitać Morza" Wiedziałyśmy, że trzeba przebyć po dwa kilosy w jedną i drugą, więc morze nie zając, poczeka do jutra. Tym bardziej, że niebo zrobiło się ciemno granatowe i zanosiło się na rzęsisty deszcz. Cóż, prognoza się sprawdzała. 

Po kolacji już padało. W związku z tym, nasza czwóreczka zwinęła swoje procenty, zlazła z grzędy i polazła do apartamentu Laury i Romka ( siostry i szwagra Reniaczka ) by tam odczarowywać butelkową pogodę. Po drodze Reniaczek się spierdolił ze schodów. No co wy. Jeszcze wówczas była trzeźwa. Myślę, że gdyby nie była, to by nic jej się nie stało, a tak zbiła sobie bark. Ale!... butelki nie pobiła. 

Ponieważ ja nie piję, to cała piątka na wyścigi przekonywała mnie, bym posmakowała nalewki ... z pigwy... z wiśni... z czegośtam. Taaaaaa. Nie od wtedy wiedziałam, że jakaś taka mało asertywna jestem. I gdy łyknęłam to, co łyknąć miałam ( kieliszek... nie więcej... jakbudududu ) osunęłam się na łóżko. Daleko nie miałam, bo na łóżku siedziałam.

Zbudził mnie pomidorek koktajlowy uderzający w mój nos. Podobno spałam " na popielniczkę" Romek zabawił się w Jordana, ale nie trafił. Gdzieś koło pierwszej wróciłyśmy do wieży. 

I tak oto pierwszy dzień przeszedł do historii.

.... cdn...

7 komentarzy:

  1. Na popielniczkę? Nie znam...ale brawo dla Reniaczka, butelki całe, co tam bark!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na popielniczkę... znaczy z otwartą japą :D

      Usuń
  2. Mam to samo. Nie mogę pić nic alkoholowego, bo zasypiam. A przedtem zmieniam się w czerwonego pomidorka :) I też zasypiam na popielniczkę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu podziwiam. A czemu nie na nośnik. Skopiować trzeba, bo szkoda lat i wspomnień, ale ta mrówcza praca. I dlaczego musisz mieć hasło. Ja też mam nowy laptop Dell, ale hasła mi nie potrzeba. I dzięki temu mam zdrowsze nerwy. I tak wszędzie muszę się logować. Jeszcze do własnego kompa. O nie.
    Czekam na wspomnień ciąg dalszy. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luciu, już po wszystkim. Odetchnęłam. A teraz muszę kupić nośnik i skopiować ten blog... póki co. Pozdro.

      Usuń
  4. :) Fajnie się czyta. Całkiem inny jest odbiór niż gdy się słucha( przynajmniej dla mnie). Może dlatego, że jestem wzrokowcem?
    Sprężyłaś się Sąsiadko(blogowa)z tym wpisem :)
    katasta227( w temacie)

    OdpowiedzUsuń

"To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowie-dziach. To czy jest mądry, po pytaniach."- Naguib Mahfouz

Ostatnio na tapecie

Wszechświat wie lepiej.

tu grzeliście ławę najczęściej

Etykiety

sanatorium problemy wycieczka podróż zabawa budowa kolega morze praca wyjazd auto blog dylematy ksiądz przygoda rehabilitacja tańce wesele wizyta Konstancja argumenty blondynki cud dom fachowcy integracja koleżanka majster mąż narodziny ogród pamięć początek powrót pragnienie propozycja rocznica rodzina siostry sprzątanie syn urzędnik zakupy zaskoczenie zguba święto życzenia Małż Nowy Rok plan przygoda ogień apel awaria wycieczka morze koncert auto awaria holowanie sąsiad auto zakup akademia babcia autobus awaria bal bank bociek bunt cel choroba dach deszcz działanie egoista film folklor goście gra gwara góra głos higiena historia imieniny informacja. irytacja życie rodzinne spokój jazda kazanie kelnerka kierat kieszonka klucze kobieta koledzy koleżanki kolęda komórka kolega podejrzenia kwiaty kłótnia lód marzenia masaż matka metoda miłość mężczyzna nerwy niespodzianka nowe miejsce nowy sprzęt odchudzanie święto zaskoczenie mąż odcinki odwyk uzależnienie słodycze ognisko pieszczoty plaża podarki pogoda operator sms córka poród Anioł pomoc pomyłka porządek sukienka pułapka ratunek postanowienie pozytywne postrzeganie świata pośpiech prezent prośby przebranie przedwiośnie przemyślenia przeprosiny przyjazd pytania radość relacja remont rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz rozmowy rozterki rubikon rysa sanatorium koleżanki sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt schemat siostry rodzina relaks blokada spełnienie spostrzegawczość spowiedź strata synowie szał szczęście szwagierka słońce pole truskawki pielenie opalanie. tatuś teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud teściowa śmierć rocznica torebka troska tęsknota wesele goście suknia zabawa wnuczęta wróżba wspomnienia wspomnienia sylwester święta wycieczka morze szaleństwo wyobraźnia zakochani zakupy ekologia wesele zdjęcia zdrowie zima znajomy zęby złość bezradność zdumienie ściana śmieci śniadanie święta święta prezenty zaskoczenie radość święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie