sobota, 30 listopada 2019

O korkach, przecieraniu szlaków i kurzej ślepocie.

Uuuuuu... tyle czasu blogowej absencji, a tu wpis za wpisem. Normalnie mogłabym napisać, że sama siebie nie poznaje, ale toż to byłoby wierutne kłamstwo, bo przecież  kocham opisywać swoje nudne życie, bo jak po jakimś czasie wracam do zapisków to mam taką radochę, no taką ... - Jesuskubrodaty!
Taaaaaaa...Tak se myślę, że to ma jednak jeszcze głębszy sens... No bo dajmy na to, w jakimś szczególnym momencie, całe moje życie stanie mi przed oczyma iiiiii.... zonk... nie będzie co oglądać. A tak zajrzę na blog i.... taaaaadaaammm!  Jednak coś tam się działo... ba!... coś tam nawet przeżyłam.Wiem, wiem ....wnioski są obezwładniające.
Dziś będzie o ( patrz w tytule )

A wszystko przez Tuska... eeeeee... dobra... przez tą całą Unię. Daje dofinansowania do budowy dróg i potem kierowca, musi gryźć kierownice ze złości, bo gigantyczne korki, zwężki i wahadełka i takie tam inne przeszkody go czekają. I musi wyjeżdżać z domu godzinę wcześniej, i ciągle patrzeć jak czas ucieka ... stojąc w korku w drodze do pracy... albo jak się niemiłosiernie ciągnie... to w drodze z pracy.
Jednakże TO już mnie nie dotyczy. JUŻ NIE!
Bo ja jestem niezwykle mondrom blondynom. No!
Otóż znalazłam skrót. Do pracy i z powrotem  rzecz jasna. I doprawdy sama na to wpadłam. Pogrzebałam trochę w gooogle maps, bo doszłam do wniosku, że niemahujawewsi MUSI być jakaś inna droga do mego miasta wojewódzkiego. No i była. Prześledziłam nawet ową ścieżynę przez satelitę. Skrzętnie pospisywałam kolejne miejscowości na karteczkę  i pełna dobrych przeczuć ległam obok Małża mego, chwaląc się moją przebiegłością. Małż co prawda coś tam mówił, że ową drogę lepiej przetestować PO pracy, ale Morfeusz szybciutko utulił mnie w swych ramionach, więc przestroga do mnie nie dotarła.
 A rano,mówię wam, pełen spontan. Ruszyłam  co prawda wcześniej, lecz wyłącznie z przyzwyczajenia, a nie, że cośtam przeczuwałam. W życiu.
Początki przecierania szlaku były obiecujące. Znałam drogę z wcześniejszych wypadów w rejony pierwszego miasteczka. Dalej było gorzej. W pewnym momencie zawróciłam. Miejscowości, do której wjechałam, nie miałam zapisanej na wspomnianej karteczce. Pamiętałam, choć oczywiście zapiski zostały w domu. A potem to już nie zawracałam i poooooszłoooooo. Znaczy pojechało. Czytałam nazwy mijanych wiosek, które nijak się nie miały do miejsc oglądanych z satelity.
 Wiem, wiem. Powiecie, że trzeba było włączyć nawigację.Pfffffff. No proszę was. Przecież byłam w sąsiedniej gminie. Droga była dobra. Co prawda szutrowa, lecz dość szeroka. Bez ograniczeń prędkości. Pędziłam jak przecinak i wogle nie miałam czasu na grzebanie w telefonie.
 Widziałam drewniane, opuszczone domy i zarośnięte podwórka. Czas uciekał, a drogi asfaltowej, która by prowadziła do miasta, nigdzie nie było. To znaczy gdzieś tam była, ale nihuja nie wiedziałam gdzie.W końcu na skraju lasu przydybałam jakiegoś dzieciaka, który czekał na gimbusa. Przestraszony miał pojęcia, gdzie jest ta droga. Co tam droga. Nie miał pojęcia gdzie jest owe miasto.Pewnie wówczas zapomniał, jak się nazywa.- Brawo Consek, przestraszyłaś dzieciaka i teraz pewnie będzie się jąkał.
Pojechałam dalej, ale jakby wolniej. -Moment kurna. Ktoś musi wiedzieć gdzie ta zaginiona cywilizacja. Kolejni nastolatkowie wiedzieli o co pytam i nawet wskazali drogę. Przycisnęłam pedał gazu - A jak mnie zrobili w jądro ( żeby nie pisać w huja) ?- pomyślałam. -Eeeeeee.... Niiiieeeeee... Dobrze im z oczu patrzyło - głośno pocieszałam siebie. Nagle załapałam, że oto zaczęłam do siebie mówić. - Oj Consek ( obecnie Acomi, ale to tylko dla potrzeb skuteczniejszego ukrycia, przed tym, o którym kiedyś wspomniałam), jak nie znajdziesz zaraz drogi, to będziesz w czarnej dupie.
 Miarą mojego zwątpienia niech będzie radość na widok TIRÓW!!! Doprawdy. Kierowca osobówki cieszy się na widok pędzących ciężarówek. Czujecie to. Taaaaa. Wówczas sięgnęłam dna.
Suma summarum do pracy spóźniłam się tylko dwie minuty. Cały dzień miałam moralniaka, że jednak coś poszło nie tak. Nie byłabym sobą, gdybym odpuściła. W drogę powrotną ruszyłam z wiarą, iż tym razem nie zabłądzę. Wyzerowałam licznik i heja. Pół godziny i moja Strzała zaparkowała przed domem. Spojrzałam na licznik... 20 km, czyli 10 km mniej.- Kipenis? - uniosłam brewki. Jednakże Małż wołał mnie przez okno, więc przestałam się nad tym zastanawiać. Ślubnemu pochwaliłam się przebytą trasą i liczbą na liczniku. Ofkors nie wspomniałam o porannym odwiedzaniu najgłębszych osadów folkloru. Jarałam się skróceniem czasu dojazdu i skróceniem liczby przebytych kilometrów. No tak. Dawno nie miałam, aż takiej radochy.
Tylko dlaczego gdzieś, w głębi czaszki, kłębił się zarodek związku prostytucji z muzyką... w sensie... - Jednak coś tu kurwa nie gra!  




  

8 komentarzy:

  1. Godzinę wcześniej? Co Ty wiesz o korkach! Mi się zdarza w godzinę (no, niecałą) przebyć 3, słownie TRZY kilometry. Albo po prostu porzucić samochód i wrócić pieszo do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa... hymmm.. jeszcze raz hymmm... zatkało mnie po prostu.Gryzłabym nie tylko kierownicę, ale też oponki ;)

      Usuń
  2. Ubawiła mnie Pani swoją wielką potrzebą dotarcia do pracy. Ciekawa ona być musi i satysfakcjonujaca skoro aż tak pani zależy. Ja z usmiechem bym rzekła do telefony-dziś mnie nie będzie i poszła na spacer po dzikich ostępach.

    Pięknie jest mieć męża i ciekawi mnie dlaczego w necie najczęściej dopisywane mu jest jakies przezwisko. Ja jestem zepsuta więc męża miała nie będę ale gdybym miała na pewno bym mówiła prawdcę bez oszukiwania ,że om jakiś niedorobiony, że mi wstyd itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma Pani rację, lubię swoją pracę.I rzeczywiście, gdybym wyruszyła w cieplejszej porze roku, mogłabym iść na pracowe wagary. Jednakże teraz nie dość że zimno, to jeszcze rano jest ciemno.
      Geneza powstania Małża nie jest skomplikowana. Małż to po prostu skrót od małżonka. Proszę zauważyć, że zawsze piszę wielką literą, więc nie jestem aż taką suczą. Co do narzekania, cóż, oszukiwałabym perfidnie czytelników, gdybym pisała o nim w samych superlatywach. Nigdy nie pisałam, że on jakiś niedorobiony, że mi wstyd za niego. Szybciej napisałabym tak o sobie. Nigdy nie starałam się pielęgnować urazy do niego,za wszystko co było złe, bo po tylu latach urosła by do gigantycznych rozmiarów.

      Usuń
  3. Pan stolarz, który czasem coś wykonuje w domu w którym mogę mieszkać, ma żonę ale nigdy nie mówi o niej żona. zawsze Młoda i zawsze w urzędzie gdy pytają, mówi ,że to kochanka bo z żoną to by tyle lat nie wytrzymał a w ogóle, żona to przeżytek.Nie wiem ile ma lat ale kiedyś słyszałam jak ktoś mówił ,że są ponad 30 lat razem i po ślubie.
    Czasem gdy myślę jak to być z kimś, myślę, bo nie jestem, to myślę ,że nawet jeśli ma jakąś wadę to gdy ową wadę ująć w kolorową bransoletę, to i może wadą być przestanie.
    Ładnie pani pisze z chorągiewką ,że tak czuje.Ja tak czuję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powiem, może niezbyt skromnie, iż także biorą mnie za kochankę Małża. I jeszcze coś. W życiu realnym nie nazywam go w ten sposób. Jednakże dla potrzeb blogowych, postanowiłam właśnie w tym momencie, zwrócić się do niego w powyższy sposób. Doprawdy, że też nigdy na to nie wpadłam. Ciekawa jestem jego reakcji. O skutkach nie omieszkam napisać.
    W kwestii wad... nadużywania alkoholu nie da się oprawić w żaden misterny wzór, by było piękniej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie warto oddawać przypadkowym ludziom swojej prywatności. Podepczą, ubrudzą, nie docenią. Swój dom trzeba bronić i chronić by nie stać się zwyczajną prostytutką dającą każdemu a swoich traktującą z coraz mniejszym szacunkiem.
    Proszę mi wybaczyć ,że pozwoliłam sobie na , może zbyt daleko idące słowa ale jakoś tak....nastrój...wspomnienie...ważne wspomnienie-:"uważaj co piszesz byś nam krzywdy nie zrobił". To z zapisków Kloszarda. Uważaj co piszesz byś nam krzywdy nie zrobił...a mowa o rodzinie, bliskich. Pamiętam pewną kobietę skuszoną pieniędzmi , która wystąpiła w TV opowiadając o sobie, dzieciach , jakimś problemie. Nie wiem czy po 10 latach przestało to na niej ciążyć i być wielką niedogodnością w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  6. No to grubo pani pojechała. Ale spoko. Doceniam dobre rady.Ba! Zdaję sobie sprawę z tych zagrożeń. Jednakże mojego bloga czyta moja przyjaciółka ( choć nie komentuje) i jeszcze kilka osób, w tym pani. Nie zależy mi na popularności, bo gdyby tak było, to już dawno zdecydowałabym się na podpisanie umowy z audio-blogiem, do której kiedyś byłam zachęcana. Piszę bo po prostu lubię swoje życie przedstawiać w taki właśnie sposób. Mniemam, iż trzymam rękę na pulsie i odkrywam tylko tyle, ile chcę/mogę/ muszę.Hymmm... a może to tylko złudzenie?

    OdpowiedzUsuń

"To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowie-dziach. To czy jest mądry, po pytaniach."- Naguib Mahfouz

Ostatnio na tapecie

Wszechświat wie lepiej.

tu grzeliście ławę najczęściej

Etykiety

sanatorium problemy wycieczka podróż zabawa budowa kolega morze praca wyjazd auto blog dylematy ksiądz przygoda rehabilitacja tańce wesele wizyta Konstancja argumenty blondynki cud dom fachowcy integracja koleżanka majster mąż narodziny ogród pamięć początek powrót pragnienie propozycja rocznica rodzina siostry sprzątanie syn urzędnik zakupy zaskoczenie zguba święto życzenia Małż Nowy Rok plan przygoda ogień apel awaria wycieczka morze koncert auto awaria holowanie sąsiad auto zakup akademia babcia autobus awaria bal bank bociek bunt cel choroba dach deszcz działanie egoista film folklor goście gra gwara góra głos higiena historia imieniny informacja. irytacja życie rodzinne spokój jazda kazanie kelnerka kierat kieszonka klucze kobieta koledzy koleżanki kolęda komórka kolega podejrzenia kwiaty kłótnia lód marzenia masaż matka metoda miłość mężczyzna nerwy niespodzianka nowe miejsce nowy sprzęt odchudzanie święto zaskoczenie mąż odcinki odwyk uzależnienie słodycze ognisko pieszczoty plaża podarki pogoda operator sms córka poród Anioł pomoc pomyłka porządek sukienka pułapka ratunek postanowienie pozytywne postrzeganie świata pośpiech prezent prośby przebranie przedwiośnie przemyślenia przeprosiny przyjazd pytania radość relacja remont rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz rozmowy rozterki rubikon rysa sanatorium koleżanki sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt schemat siostry rodzina relaks blokada spełnienie spostrzegawczość spowiedź strata synowie szał szczęście szwagierka słońce pole truskawki pielenie opalanie. tatuś teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud teściowa śmierć rocznica torebka troska tęsknota wesele goście suknia zabawa wnuczęta wróżba wspomnienia wspomnienia sylwester święta wycieczka morze szaleństwo wyobraźnia zakochani zakupy ekologia wesele zdjęcia zdrowie zima znajomy zęby złość bezradność zdumienie ściana śmieci śniadanie święta święta prezenty zaskoczenie radość święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie