Boszszszsz... co za emocje. Powieka mi lata, choć nie mam pojęcia dlaczego denerwuję się czymś, na co JUŻ nie mam wpływu.Hymmm... Może jakiś sprytny haker zdołał by odzyskać fotki z przed dwóch lat? Ale czy ja wiem? Były na poczcie, a teraz ich nie ma. Amba Fatima. Zupełnie nie pamiętam, bym je usuwała. Gdybym piła, czy chociażby jarała, to byłoby to jednak jakieś usprawiedliwienie. A tak? A najbardziej to żałuję zdjęć z wypadu do Władysławowa, wszak młodsza nie będę i szczuplejsza pewnie też nie. Ech. A fotki były takie hoooot. Doprawdy. Ja z Reniaczkiem, niczym modelki z topmodl .Szkoda.
Aaaaa. W ostatnim poście obiecałam opisać poprawiny. Jednak emocje opadły i pamięć jakby zbladła, wobec tego będzie krótko. Cofnijmy się zatem do ranka 15-tego października anno domini 2019 roku.
O 13- tej PO LEŹ LIŚ MY na salę do Klubu MGOK oddalonego o jakieś osiemset metrów od domu. Dobrze, że nie zdecydowałam się na robienie poprawin w hacjendzie ( klepie się za to po pleckach) Bardziej wiekowi goście spożywali już żurek. Z głośników sączyła się spokojna muzyka nastrajająca raczej do wyciągnięcia nóg, a nie dalszej zabawy. Pomyślałam, że z taką atmosferą, do osiemnastej nikogo na sali nie będzie, O jakaż byłam naiwna w tamtym momencie. Otóż po siedemnastej młodsza część gości, powstała niczym feniks z popiołów, i dawaj uskuteczniać wygłupy warte uwiecznienia na nośnikach. A czego tam nie było. Nagrałam śpiewającą Whitney Houston, orszak tańczący maturalnego poloneza, tłum ruszający się w rytm makareny, lambady i kaczuszek. Jednakże jak usłyszałam Roniego Ferrari, rzuciłam w kąt kamerę i poleciałam densować. No nie wiem dlaczego piosenka " Ona, by tak chciała" działała również na wszystkie bardziej wiekowe ciotki i kuzynki, które słysząc ów beet, powstawały z przegrzanych krzeseł, krzycząc słowo - NAPIERDALAMY !!,,,, ( gdzieśtam) ile sił w krtani ( o jakże wielkie było moje rozczarowanie, że w radiu nie puszczają oryginału, tylko grzeczną formę . .. ŻAL)
Przed dwudziestą pierwszą miałam dość. Młodzież szalała, a ja z Małżem wkładaliśmy zapałki pod powieki. W końcu musiałam użyć podstępu i poinformowałam, iż sala wynajęta jest tylko do godziny dwudziestej drugiej. Podziałało. Zamknęłam salę i ruszyliśmy w kierunku domu.
Natomiast niedobitki niezmordowanych, aczkolwiek również mocno nabimbanych młodych ludzi Małż zapakował do auta i powiózł w kierunku przez nich wskazanym. Okazało się, że zawiózł wszystkich pod jeden adres, by dalej mogli imprezować.
Ale co ja się dziwię, drzewiej i my z Małżem takoż balowaliśmy, aż do "wygnania" przez gospodarzy.Znaczy ja, jako nietrunkująca, byłam niejako zobligowana do pozostawania na imprezach, by odtransportować nawalonego Małża bezpiecznie w domowe pielesze. I tak przez trzydzieści lat. A teraz już nie. HA!
A to że Małż na weselu i poprawinach czuł się jak partyzant z wyciętego lasu, wogle mnie nie obeszło. Pffffff. Wreszcie dopadła go prawda stara, jak Dolce Gabana, że wódki się nie przepije, a kobiety nie .... no!
,
"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
Kolejne urodziny przeleciały mi przed oczami jak sen złoty. Uściski, czekoladki i kwiaty od syna, od synowej śliczny hand made z kotkami uło...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
podróż
zabawa
budowa
kolega
morze
praca
wyjazd
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
Konstancja
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
integracja
koleżanka
majster
narodziny
ogród
pamięć
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zaskoczenie
zguba
święto
życzenia
Małż
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
imieniny
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
kłótnia
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
W chmurze. Zdjęcia są w chmurze. Na pewno. Wszyscy Cię śledzą, na pewno je mają.
OdpowiedzUsuńImpreza zacna
Ewa,omatko... aż gorąco mi się zrobiło.. No coś Ty, lepiej mnie nie strasz, te fotki nie nadają się do śledzenia PRZEZ WSZYSTKICH. Małż co prawda wstawił na tapetę taką mocno rozdzianą, ale naboga on jest moim Małżem, więc może. To już jednak wolałabym, bo one się zgubiły na dobre.
Usuń