środa, 12 czerwca 2019

Wycieczka pod znakiem grzania. Miłość po węgiersku.

Mateńko... chyba zaraz wystrugam sobie flintę i załatwię to grające pudło stojące pod naszymi balkonami. Od rana, do wieczora żyję w kakofonii dźwięków, które wydobywają się z włączonego w naszym pokoju,odbiornika radiowego, bądź też telewizyjnego ORAZ dźwięków muzyki...hymmm... disco polo po góralsku?.. no innego określenia nie wymyślę.

Właścicielem auta, z którego wydobywa się owa muzyka, jest góral. Krzychu, bo tak mu na imię, ma bardzo rozrywkowy charakter. Jak mniemam, dopomaga mu w tym śliwowica. Tajemnicą poliszynela jest to, iż ową gorzałkę ,chętni kuracjusze, mogą  zakupić wprost z jego samochodu. Być może pieśni, odtwarzane na cały regulator, mają zadanie poinformowanie ogółu, iż "sklep"jest czynny? Bo ja wiem? Cóż. Nie korzystam, więc pewności nie mam.
Po prawie dwóch tygodniach życia, które każdego dnia kończyło się wycieńczeniem, od przetańczonych godzin na deskach i parkietach w okolicznych ośrodkach, mój organizm powiedział "KUWA! MAM DOŚĆ!" Początkowo oszukiwałam sama siebie. Jakiś tam drobny katarek... kaszelek.. ból gardła.. próbowałam leczyć zajzajerem z czosnku. Wierzyłam, iż pomoże. A przecież nie od dziś wiadomo, iż wiara czyni cuda. Jednakże na czas naszej wycieczki, do węgierskiego miasta Eger, zostałam odcięta od "czosnkowego źródełka" I posypało się wszystko fpizdu.
 Ale póki co, siedziałam w autokarze, wiozącym nas do gorących wód, we wspomnianym mieście. Ponieważ usiedliśmy ( nasza czwórka plus Jacek)  na samiuteńkim końcu, od spodu ogrzewał nas silnik, a od góry chłodziła klimatyzacja. I tak przez pięć godzin, w te i wew te. Pomiędzy  była wycieczka po rynku, przez który pani przewodniczka przegnała nas jak stado baranów dwa razy, bez składu i sensu. Jednak do takich wniosków doszłyśmy dopiero pod koniec dnia.
 W tak zwanym międzyczasie, wypiliśmy kawę i zjedliśmy po dwie gałki lodów. Zapłaciliśmy kilka tysięcy forintów, śmiejąc się w kułak, że stać nas na kawę po 350 i jeszcze droższe lody. Taaaaa. Jak to szybko się zapomina czasy, gdy w Polsce wszyscy byli milionerami.
Po południu wreszcie dotarliśmy do tego punktu wycieczki, którego, każdy spocony uczestnik  łaknął, jak kania dżdżu. BASENY TERMALNE!!
Jessssssuuuu, jaki to człowiek jest głupi. Temperatura powietrza plus 33, temperatura wody plus 38. Gdzie sens, gdzie logika? Ludzi morze. Nie ma gdzie stąpnąć. Ani się zawrócić. Jakiś pieprzony kosmos. Wreszcie znaleźliśmy taki NIECO mniej zatłoczony, z taką jakby kopułą, pod którą można było znaleźć nawet troszku cienia. Zadowoleni zajęliśmy miejsce przy ścianie i wszystko może było by git, gdyby tuż obok... o tak... na wyciągnięcie mojej ręki... nie "seksowała się" pewna para. W sumie w tym basenie, dużo było par" wczepionych" w siebie. Jednakże nie spodziewaliśmy się, iż owa kopuła, jest  miejscem finiszowym nieśpiesznego, basenowego kopulowania.
Wiadomo, początkowo wydawało nam się, iż mamy jakieś zwidy. Nabrałyśmy pewności dopiero wówczas, gdy nurkujący Jacek potwierdził to, w co uwierzyć nie chciałyśmy.
 -WAMAĆ!! PORZYGAĆ SIE TO ZA MAŁO.
Galopem opuściliśmy basen ze spermą, włażąc do dziecięcego. Choć nie wiem, czy to był aby lepszy pomysł? Gdybyśmy mieli czepki, weszlibyśmy do wyczynowego. Głębszy, wogle nie zatłoczony i pewnie o wiele czystszy, choć kto go tam wie?
Niemiłe basenowe przygody, próbowaliśmy wymazać z pamięci w piwniczce, w której nastąpiła degustacja wina, poprzedzona obiadem. Zupa gulaszowa, była tak pikantna... tak KU REW SKO pikantna, że pół wycieczki popłakało się po spożyciu pierwszej łyżki.
Wracaliśmy utłuczeni, ubrudzeni, wygłodzeni i znieczuleni ( większość zakupiła hektolitry młodego węgierskiego wina)
Jakieś takie mam podświadome wrażenie, że coś poszło nie tak i na usta ciśnie mi się pytanie -" I NACHUJMITOBYŁO?!
Aha... o mojej chorobie napiszę ... może nawet jutro?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"To czy człowiek jest inteligentny poznaje się po jego odpowie-dziach. To czy jest mądry, po pytaniach."- Naguib Mahfouz

Ostatnio na tapecie

Wszechświat wie lepiej.

tu grzeliście ławę najczęściej

Etykiety

sanatorium problemy wycieczka podróż zabawa budowa kolega morze praca wyjazd auto blog dylematy ksiądz przygoda rehabilitacja tańce wesele wizyta Konstancja argumenty blondynki cud dom fachowcy integracja koleżanka majster mąż narodziny ogród pamięć początek powrót pragnienie propozycja rocznica rodzina siostry sprzątanie syn urzędnik zakupy zaskoczenie zguba święto życzenia Małż Nowy Rok plan przygoda ogień apel awaria wycieczka morze koncert auto awaria holowanie sąsiad auto zakup akademia babcia autobus awaria bal bank bociek bunt cel choroba dach deszcz działanie egoista film folklor goście gra gwara góra głos higiena historia imieniny informacja. irytacja życie rodzinne spokój jazda kazanie kelnerka kierat kieszonka klucze kobieta koledzy koleżanki kolęda komórka kolega podejrzenia kwiaty kłótnia lód marzenia masaż matka metoda miłość mężczyzna nerwy niespodzianka nowe miejsce nowy sprzęt odchudzanie święto zaskoczenie mąż odcinki odwyk uzależnienie słodycze ognisko pieszczoty plaża podarki pogoda operator sms córka poród Anioł pomoc pomyłka porządek sukienka pułapka ratunek postanowienie pozytywne postrzeganie świata pośpiech prezent prośby przebranie przedwiośnie przemyślenia przeprosiny przyjazd pytania radość relacja remont rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz rozmowy rozterki rubikon rysa sanatorium koleżanki sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt schemat siostry rodzina relaks blokada spełnienie spostrzegawczość spowiedź strata synowie szał szczęście szwagierka słońce pole truskawki pielenie opalanie. tatuś teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud teściowa śmierć rocznica torebka troska tęsknota wesele goście suknia zabawa wnuczęta wróżba wspomnienia wspomnienia sylwester święta wycieczka morze szaleństwo wyobraźnia zakochani zakupy ekologia wesele zdjęcia zdrowie zima znajomy zęby złość bezradność zdumienie ściana śmieci śniadanie święta święta prezenty zaskoczenie radość święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie