W związku z szeroko zakrojoną integracją, o której wspominałam wcześniej, poznałam Krzysztofa. Krzysztof leżał na sąsiedniej leżance, podczas okładów z parafiny. Przez dwadzieścia minut, zdążyliśmy się poznać, o tyle o ile. Jednakże miałam takie wrażenie, że znam go całe wieki. Ba! Zdążyłam nawet polubić zaraz po ty, jak wyznał, że to ja powinnam na balu przebierańców zająć pierwsze miejsce. W każdym bądź razie, on głosował na mnie.Ha! Wyznał mi jeszcze, że miał zamiar przebrać się za księdza, ale nie zabrał ze sobą odpowiedniej koszuli.
Krzysztof często przesiaduje na piątym piętrze, bo właśnie tam można podłączyć się do wifi. Teraz razem okupujemy wytłuczoną skórzaną kanapę. Natomiast wczoraj rozegraliśmy turniej skrable, w którym zwyciężyłam, choć widziałam, że kombinował jak koń pod górkę. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że nie wyczuwałam w nim potrzeby oczarowania mojej osoby. Nigdy. Żadnych dwuznacznych słów, czy gestów. Podejrzewałam nawet, iż ma inną orientację. Na wieczorkach nigdy nie tańczył z żadną kobietą i w ogóle rzadko tam zaglądał. Jakiś taki nimb tajemniczości go otaczał. Ale razu pewnego zadzwoniła jego żona, więc moje wątpliwości zostały rozwiane raz na zawsze. Podsłuchałam, że przyjedzie po niego na koniec turnusu. Może dlatego jest taki grzeczny?
Doprawdy nie mam pojęcia, z jakiego powodu woła na mnie Marylka, choć za każdym razem wyjaśniam, że noszę inne imię. Hymmm... Zygmunt ( ten mój ziomal) też kojarzy mi się ze Stefanem, i muszę bardzo się pilnować, by na niego tak nie wołać.
Aha... wczoraj było ognisko. Pogoda dopisała i zabawy wkoło płonących konarów trwały równo do dwudziestej drugiej. Na nic się zdały błagania, by przedłużyć imprezę choć o pół godziny. Ka- Owiec był nieprzejednany. Cisza nocna jak na koloniach. PSIAJEGOMAĆ!!!
Na takie dictum zrezygnowane towarzystwo, przeniosło się do sanatoryjnych pokojów, by kontynuować zajęcia w podgrupach.
Dobra. Na dziś to tyle. Krzysiek przyszedł i żąda rewanżu.
Tocipa ( pożegnanie zaczerpnięte od Krzysztofa, który w ten sposób kończył rozmowę ze swoją żoną)
"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
Nowy Rok zawitał pukając do mych drzwi całkiem spokojnie. Nigdzie nie wybywaliśmy z chacjendy, a także nikt się nie zapowiedział. Większość...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
budowa
podróż
praca
zabawa
kolega
morze
wyjazd
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
pamięć
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
życzenia
Konstancja
Małż
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
imieniny
integracja
koleżanka
kłótnia
majster
narodziny
ogród
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zaskoczenie
zguba
święta
święto
Nowy Rok
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porada
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
sylwester
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
żona
No kurczę, chyba utwierdzę się w przekonaniu, że do sanatorium to same dziwne typy jeżdżą!
OdpowiedzUsuńTy, a może jego konar już nie płonie, to i nie czaruje?
Jotka :))))) ale się uśmiałam z niepłonącego konaru :)))) Ty to potrafisz człowieka rozbawić :))))
UsuńPo prostu stosuje inną technikę podrywu - na obojętność.
OdpowiedzUsuńA do tej parafiny to nie trzeba być roznegliżowanym?
Ooooo... o takiej technice to nie słyszałam. Aby dostać parafinę na LS ( dolny odcinek kręgosłupa) wystarczy podsunąć bluzkę i opuścić nieco spodnie :)
UsuńReżim sanatoryjny, że hej. Ale przecież nie samymi ogniskami kuracjusz żyje. Podgrupy pokojowe zamiast ogniska brzmią równie ciekawie. :)**
OdpowiedzUsuńLuciu, bo faktem jest, że dopiero w podgrupach życie sanatoryjne rozkwita ;)
OdpowiedzUsuń