Oznajmiam bez owijania w papę, dopóki nie wyjadę do wód, mój blog będzie mało oryginalny.Dlatego osobniki ziewające na samą myśl o monotematyczności, uprasza się o wylogowanie. Dobra. Oto ciąg dalszy budowlanych zmagań inwestorki- autorki.
Doprawdy, wąskie przejście to był mały pikuś. Dlatego po wszystkim tym, co opiszę poniżej, postanowiłam nie przejmować się zbytnio różnymi wynikłymi przeciwnościami, bo nigdy nie wiadomo, czy nie czeka na mnie za rogiem nowo postawionej ściany, jeszcze coś grubszego.
Aha, wspomniane przejście udało się poszerzyć heblując górną krawędź drzwi. Co prawda powstała szpara, ale kto by się tym przejmował, wszak wiosna przyszła.
Natomiast w Wielki Piątek wróciliśmy z mszy i zastaliśmy kuchnię zalaną deszczówką cieknącą z sufitu. Synowie, córka oraz jej chłopak weszli na dach i poczęli zgarniać szczotkami wodę spływającą z nowo wylanego stropu, wprost pod dach istniejącego domu. Okazało się, że dziwnym trafem poziom wylanego betonu, był niczym równia pochyła. Niby była to minimalna różnica, ale wystarczyła by woda znalazła się w kuchni. Ów zabieg pomógł. Deszcz przestał padać, a woda przestała kapać.
W Wielką Sobotę wrócił Małż. Kiedy z córką przygotowywaliśmy potrawy, męska część rodziny uszczelniała dach workami z piaskiem na całej długości. Wyjeżdżając z domu na mszę, przezornie podstawiliśmy miednicę w newralgicznych miejscach... w sensie tych, gdzie wcześniej kapało, gdyż deszcz budził się na nowo .O jakież było nasze zaskoczenie, gdy po powrocie z kościoła znów z sufitu lała się woda... tak, tak... nie kapała, a lała. Misek i salaterek brakło. Podstawialiśmy wszystkie statki na czuja, bo nie można było zapalić światła, gdyż z żarówek lało się najbardziej.Dwa razy w nocy wylewałam zgromadzoną wodę i wycierałam podłogę.
Przed świtem stwierdziłam z przerażeniem, że również w łazience i nowo wyremontowanym pokoju zaczyna kapać. I tak oto, gdy inni podążali na rezurekcję, moja rodzina w strugach deszczu,stawiała ściankę z cegieł i betonu, wzdłuż stropu. Do śniadania wielkanocnego zsiadaliśmy umęczeni, jak konie po westernie. Zaraz po zjedzeniu, poszliśmy spać.
Tegoroczny Prima Aprilis zwalił nas z nóg.Wcale nie ze śmiechu.
P.S
Dziś było tak cieplutko, że rozłożyłam leżaczek pomiędzy górą pulpy i stertą krokwi. Dwie godzinki wylegiwałam się na słońcu. Naładowałam akumulatory na kolejne zmagania z rozbabraną budową, które jak znam życie, wkrótce nastąpią. Paaaaa.
"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
Nowy Rok zawitał pukając do mych drzwi całkiem spokojnie. Nigdzie nie wybywaliśmy z chacjendy, a także nikt się nie zapowiedział. Większość...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
budowa
podróż
praca
zabawa
kolega
morze
wyjazd
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
pamięć
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
życzenia
Konstancja
Małż
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
imieniny
integracja
koleżanka
kłótnia
majster
narodziny
ogród
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zaskoczenie
zguba
święta
święto
Nowy Rok
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porada
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
sylwester
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
żona
O matko kochana, zanim to się skończy to nie do sanatorium ,a do psychiatryka pojedziesz...ja bym siadła i płakała:-(
OdpowiedzUsuńJotko, i tak było mokro, więc płacz nie był wskazany :)
UsuńTaa.. życie to nie bajka. Ale szczęśliwe zakończenia się zdarzają. Czego Ci serdecznie życzę i sobie też. Na wszelki wypadek. Całuję.
OdpowiedzUsuńLuciu, niestety pokłady mojego pozytywnego myślenia są już na wyczerpaniu... mam nadzieję, ze w sanatorium odpocznę i fizycznie, i psychicznie :*
UsuńMasz szczęście, że przyszła wiosna, bo gdyby parszywa jesień była...
OdpowiedzUsuńI oby to była najsuchsza wiosna stulecia, bo przed nami zdejmowanie starego dachu.
UsuńOby to były jedyne niemiłe przygody świąteczne jakie Cię spotkały:)
OdpowiedzUsuńŚwięta był jakie były... ale po świętach... ech... kolejna " niespodzianka" się pojawiła.
UsuńMam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i dom będzie jak ta lala. :) .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Consku. :) .
Tereso, jedynie taka wizja, pozwala mi nie zwariować :)
UsuńO rany, a czy Ty mi tu opisujesz pobyt na jakimś surwiwalu budowlanym? Masakra, toż to istny Armagedon. I niech mi ktoś powie, że postawienie domu to bułka z masłem.
OdpowiedzUsuńDobrze, że chociaż akumulatory udało Ci się naładować, bo bez tego ani rusz.
Gabuniu, doszłam do wniosku, ze już jestem za stara na budowanie domu. Ot, jakiś mały lifting, ale nie taka inwestycja. Ale jak to mówią, mądry Polak po... ;)
UsuńCzy Ty się przeprowadziłaś w moje rejony? Bo takie ulewy i przeciekania to tylko tutaj.
OdpowiedzUsuńNo, jeszcze tego by brakowało... przeprowadzka... brrrr. Otóż jak widać padało i u Ciebie i nad moim domem ;)
UsuńAle za pięć lat wszystkie święta wielkanocne zleją się w jedno wydarzenie, a te pozostaną jak jedne, jedyne. :)
OdpowiedzUsuńPani S. Jak zwykle masz rację.Skąd w Tobie taka mądrość życiowa się wzięła? :)
Usuńpodziwiam, że w ogóle dałaś radę to opisać.
OdpowiedzUsuńMaakrelo, muszę wszytko opisywać, wszak pamięć jest ulotna i, a nóż widelec, zechce mi się znów coś budować :)
Usuń