Dziś oddycham z ulgą. Wreszcie udało mi się pożyczyć laptopa od kuracjusza. Tyle się dzieje, a na tablecie, to trzeba mieć od groma cierpliwości, żeby cokolwiek napisać. Tutaj niestety nie ma stacjonarnego PC-ta. Jaką cenę będę musiała zapłacić, za owe wypożyczenie, nie pytajcie. Ale kij z tym.Dla was wszystko.
Mam dylemat, od czego zacząć? Może od przygotowań i podróży, bo też byłoby o czym pisać? Hymmm.. Dobra. Podróż, w te i wewte, opiszę po powrocie.
Dziś będzie o sanatorium.
Do obiektu dotarłam gdzieś koło szóstej rano. Po wręczeniu recepcjonistce przywiezionego sękacza, dostałam klucz do dwójki ( co przed ofiarowaniem prezentu, było rzeczą wręcz zakrawającą o cud. -Dwójki są tylko dla małżeństw, więc nie ma mowy, o ulokowaniu mnie w tymże apartamencie)
W pokoju zastałam śpiącą koleżankę, która wycwaniła się i dotarła do sanatorium dzień wcześniej, płacąc ok. stówki za miejscówkę.
Koleżanka zwie się Dorotka, jest deczko ode mnie starsza i przyjechała gdzieś spod Kielc. W dniu obecnym wiem już o niej prawie wszystko, bo przerobiliśmy całe jej dotychczasowe życie. Fakt. Dorotka lubi gadać. A na dodatek "goda po ichniemu" Coś tak czuję, że po tych trzech tygodniach, moje śledźikowanie wymiesza się jej gwarą, i powstanie mieszanka dość zaskakująca.
Sanatorium jest pięknie położone na zboczu góry. Widok z najwyższego piętra, powala na kolana. Co prawda mieszkam na pierwszym piętrze, ale zdążyłam już dotrzeć na ostatnie i wypić kawę na tarasie, w towarzystwie Wacława i Lecha.Taaa. Macie rację. Nie tracę czasu. Ale przejdźmy do sedna.
Zdumienie najwyższego stopnia dopadło mnie przed gabinetem lekarza, usytuowanym tuż przy recepcji. Otóż.
Na szklanej witrynce, w której wystawione były produkty do sprzedaży, moje sokole oko, dostrzegło choinkę, a tuż obok, na patykach wsadzonych w wazon, dyndały czerwone bombki, dość sporych rozmiarów.
Witrynka miała tak gdzieś około 1,80m i nie sposób było jej nie dostrzec. Jednakże wszyscy nowo przybyli pensjonariusze, stojąc w kolejce do lekarza, zajęci byli przekazywaniem sobie doświadczeń z pobytu w innych sanatoriach, opisywaniem podróży i nawiązywaniem znajomości, nie patrząc na wystrój. Panowie błyskali dowcipami, panie czarowały uśmiechem.Zaskoczenie, wywołane przeze mnie zwróceniem uwagi na pozostawione ozdoby choinkowe, zostało odpowiednio skomentowane - Widocznie czystość nie jest najmocniejszą stroną tego sanatorium, bo gdyby choć raz na kilka miesięcy wycierali kurz na meblach, to na gałęziach wisiały by jeszcze wydmuszki.
Czas płynął leniwie, albowiem lekarz spóźnił się dwie godziny. Być może celowo, kto go tam wie? Wszak integracja ważna rzecz.
Ciśnienie podniosło się wszystkim dopiero wówczas, gdy zupełnie bez kolejki, doktor zaczął wywoływać pacjentów komercyjnych. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, vipy padłyby trupem jeszcze przed wejściem na badania.
Kolejnym ważnym elementem, było usytuowanie przybyłych pensjonariuszy na stołówce. Z powodu tego, że po ostatnim sanatorium przybyło mi cztery kilo, postanowiłam zasiąść przy stoliku z dietą. I to był starzał w dziesiątkę. Jak tak patrzę, to mój stolik, jest najbardziej rozrywkowym stolikiem na pierwszej zmianie.
W towarzystwie trzech panów i pięciu kobiet spożywamy posiłki, które przynosi nam młoda dziewczyna. Tak na oko ma ze 25lat. I nie było by w tym nic szczególnego, gdyby owa kelnerka była choć troszkę sympatyczna. Uśmiechnęła się chociażby półgębkiem.Alboco. Ale nie. Spogląda na nas z wysokości swoich 180 centymetrów tak, jakby chciała wylać nam zupę na głowę. I powiem wam, że to by było jeszcze do zaakceptowania, bo może boli ją ząb, albo ma inną zgryzotę. Jednakże to, że od początku nosi krótką, czarną spódniczkę, która z dnia na dzień, nosi ślady coraz większego uświnienia, razi wszystkich. Geneza powstania, owych białych wykwitów, zmobilizowała nasz stolik, do wysilenia komórek mózgowych. Hipotez było kilka. Panowie twierdzili, że w ten oto sposób chce zwrócić uwagę na swoją część tylną, którą ma dość wyrazistą.Panie natomiast, nie ukrywajmy mające nieco większe obycie z plamami wszelakimi, doszły do wniosku, że pannica po prostu wyciera ubrudzone dłonie w swoje pośladki.
Wacław, najbardziej gadatliwy i dowcipny, zobligował się, iż w sposób dość delikatny, aczkolwiek dosadny, upomni kelnerkę. Momentalnie podniosło się larum, że niech się nie waży, bo będzie pluła nam do talerzy. Musieliśmy znaleźć jakieś inne wyjście.
Traf chciał, że obok nas zamieszkał Komercyjny Marek. Zżyliśmy się przez te kilka dni (o Marku na pewno napiszę jeszcze obszerniej... kiedyś)
Marek nie był ślepy i również zauważył brak higieny kelnerki. Wyjeżdżając wczoraj obiecał, że wygarnie na recepcji wszystkie niedociągnięcia i przegięcia. Podejrzewam, że tak też zrobił, bo jak tylko pojawiła się opisywana kelnerka, na całej stołówce słychać było szmer niedowierzania. Czarna spódniczka była zupełnie czysta.
Obstawialiśmy jak długo. Jak wygram to się pochwalę. Jak przegram też. Notonara.
"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
Nowy Rok zawitał pukając do mych drzwi całkiem spokojnie. Nigdzie nie wybywaliśmy z chacjendy, a także nikt się nie zapowiedział. Większość...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
budowa
podróż
praca
zabawa
kolega
morze
wyjazd
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
pamięć
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
życzenia
Konstancja
Małż
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
imieniny
integracja
koleżanka
kłótnia
majster
narodziny
ogród
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zaskoczenie
zguba
święta
święto
Nowy Rok
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porada
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
sylwester
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
żona
Czekam na kolejne odcinki . I ten laptop... dlaczego masz tylko tablet? Z tabletem nie da się żyć. Buziaki
OdpowiedzUsuńLuciu, mój laptop zwinął Małż, a ja miałam tylko takiego z wiatraczkami, a on zbyt dużo ważył i nie mieścił się w walizie ;) Ściskam :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, tyle ciekawych rzeczy, a Ty bez laptopa? Niedopatrzenie karygodne, ale fakt, czasu nie trwonisz, zanosi się na pikantne opowieści:-)
OdpowiedzUsuńJotka, tyle się dzieje, że omatkoboskoczenstochosko!!!
UsuńDziś mam więcej czasu, to napiszę kolejną notkę :)
:-)) Nigdy jeszcze nie próbowałam sanatoryjnego życia. Widzę, że szał-ciał!
OdpowiedzUsuńPieprzu, tydzień minął, a turnus dopiero się rozkręca :)
UsuńJa też nie byłam w sanatorium, ale raczej nie tęsknię 😉.
OdpowiedzUsuńJaja tam masz, jak berety. No to pisz, kobieto. Pisz! 🤣
Adrianno, nie każdemu pasuje takie życie. Stwierdzam, że osobiście jestem zwierzęciem mocno sanatoryjnym :)
UsuńDla tych vipów, to powinien być oddzielny gabinet. Czekam na dalsze relacje.
OdpowiedzUsuńDokładnie tak. I jeszcze oddzielna stołówka :)
Usuń