Nowy Rok zawitał pukając do mych drzwi całkiem spokojnie. Nigdzie nie wybywaliśmy z chacjendy, a także nikt się nie zapowiedział. Większość dnia Małż spędził na wycinaniu drzew w lesie, bo zabrakło materiału na DOKOŃCZENIE altany, gdyż zabrakło kilku krokwi by zakończyć dach. Nie ma co ukrywać, że w tej kwestii jestem dumna z mego drwala. Ale co się najęczał, że na dwóch synów, ale o pomoc to musi prosić kolegę, to tylko ja wiem.
Wieczorem zasiedliśmy oboje przy zastawionym smakołykami stole i uskutecznialiśmy obopólne wycie, przy dźwiękach piosenek biesiadnych płynących z kanału tivi. Potem zahaczaliśmy o wszystkie sylwestry przedstawiane w tymże telewizorze. Tak na marginesie... Nobel temu, kto wymyślił pilota.
Przyznaję, czasami mieliśmy odmienne zdanie, co do repertuaru, ale gdy nie mogliśmy osiągnąć kompromisu, Małż wychodził na papierosa. Akurat to, że pali dość dużo, w takich momentach się przydaje. Doprawdy. W sumie to po tylu latach małżeństwa jakoś tam się dogadujemy. Między sobą.
Bo z dziećmi to już różnie bywa.
W Święta Małż znów odwalił manianę taką, że o mało córka, która z rodziną przyjechała na święta, nie wyjechała w pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Małż dostał po uszach tak, że japierdole, ale widocznie trzeba było wylać taki kubeł na niego, aby zrozumiał, że nawet małe dzieci pamiętają o wiele więcej, niż byśmy chcieli, a normę stanowi ogół, a nie margines.
I tak patrząc w dal... to znaczy na wczorajszy dzień... przypomniało mi się, że miałam imieniny. Usilnie się starałam, by mój osobisty romantyk, jakoś tak wpadł na TO sam i dopełnił obowiązku. W końcu poległam i wyłożyłam kawę na ławę. Oto co usłyszałam....
- Dużo szczęścia i słodyczy, mąż ci życzy!
- A coś więcej?- spytałam, z nadzieją, iż tym razem się postara.
- Żebyś zawsze była zdrowa i taka piękna - dodał przyciągając i obejmując moją kibić.
Wszystkie życzenia, jakie kiedykolwiek usłyszałam od niego, właśnie TAK wyglądają. NIEODMIENNIE.
Jednakże niosą w sobie potężne przesłanie, do którego usilnie staram się stosować, choć ostatnio zupełnie ostawiłam słodycze...stąd ta wymieniona wyżej "kibić".
Trochę może nie na ten temat, ale ciągle mam wrażenie od pewnego wpisu, kilka lat wstecz ( pobyt w szpitalu i wizyta duchownego wyższego szczebla ,chyba w dniu chorego), że albo to czysty zbieg okoliczności, albo byłyśmy w tym samym czasie w szpitalu. Tyle że na innym oddziale i w innym mieście(?) .Ale mój pobyt był dość krótki...
OdpowiedzUsuńWitaj :) Byłam na Twoim blogu i sądzę, że tak wyjątkową osobę na pewno bym zapamiętała. ''Czysty zbieg okoliczności" to najtrafniejsze określenie podobieństw. Pozdrawiam :)
Usuń