No i proszę. Historia zatoczyła koło i znów wylądowałam przed górą prania. Wynika z tego, iż gdzie bym nie wybyła, po powrocie do gniazda, czeka na mnie to samo. Jednakże jestem w stanie to zaakceptować. Dużo się działo. Oj dużo. Spróbuję choć po łepkach opisać to i owo, bo doprawdy warto. No to do dzieła.
Wycieczkę z Reniaczkiem moim ukochanym, w nawiasie Przyjaciółką, planowałam kilka miesięcy wstecz. Małż żył w błogiej nieświadomości, bo miałam litość nad jego psychiką. Po ostatniej wyprawie zastrzegł, że już nigdy mnie nie puści. Kilka ładnych lat myślał, że jestem posłuszną żoną. a tu po prostu jakoś nie wychodziło. To ona nie mogła, to mi coś wypadło. W końcu stwierdziłyśmy, że tak być nie może i w tym roku pojedziemy nad morze.
Kilka dni przed wyjazdem wykonuję telefon do Wyjechanego Małża i od progu stosuję w ton błagalno- proszący, płynnie przechodzący w skowyt. Dobra. Naginam troszkę prawdę do swoich potrzeb, ale ojtamojtam... cel uświęca środki co nie?
Na marginesie dodam, iż nawet gdyby nie wyraził zgody i tak bym pojechała... byłam już spakowana, więc... no.
Wyraża zgodę, choć pod pewnymi warunkami, które przemilczę, gdyż dotyczą alkowy.
Noc przed podróżą, w ogóle nie śpię. Zawsze tak robię. Jednakże tym razem,jestem tak zmęczona, że przed trzecią kładę się na kanapie. Nastawiam budzik na czwartą. Szmaciarz nie dzwoni. A może dzwoni, a ja wyłączam ? O 4.28 słyszę Kalinę.
- To co, już spakowana?-ciekawski Małż dopytuje. Wstał o trzeciej i jest już w drodze do domu.
Rzucam okiem na zegar. -" Omatkonaniebiesiach!!! Zaspałam!!"
- Nie mam czasu !- krzyczę do słuchawki i lecę nakładać twarz.
O piątej budzę córkę i wyruszamy po Reniaczka. Pod chacjendę Przyjaciółki dojeżdżamy dość szybko.O tej godzinie nie ma korków. Dzwonię do drzwi trochę zdziwiona, gdyż zawsze przed naszymi wyjazdami, koleżanka krząta się po kuchni przygotowując prowiant na drogę, a dziś jej nie dostrzegam. -" Zaspała pipajedna"- stwierdzam i spoglądam na zegarek. Do odjazdu "Wesołego Autobusu" mamy jeszcze pół godziny. " Zdążymy" przekonuję sama siebie. Wychodzi w piżamie. Patrzy na mnie, a w jej niebieskich oczach, otoczonych sztucznymi rzęsami ( no ludzie.... jak na wycieczkę, nie przedłużyć sobie rzęs?... toż to grzech zaniechania... ekhm, ekhm... również nie popełniłam tego grzechu ) dostrzegam niezgłębione pokłady zdziwienia łamane przez totalne zaskoczenie.
- Jedziemy jutro- wydobywa z siebie głos.
- No proszę cię...Jak ... jutro? To dziś jest szósty - spokojnie przekonuję.
- No tak, ale my jedziemy siódmego - dodaje nieco głośniej.
- Mówiłaś, że szóstego.
- Nie, mówiłam że na sześć dni.
Wreszcie kulki się zderzają. Zaczynamy się śmiać. Ona ze mnie, ja też... z siebie.
Salwy śmiechu nie milkną przez dzień cały. Wszyscy robotnicy, pracujący przy ocieplaniu, wiedzą o moim roztargnieniu... i sąsiedzi... i dalsza rodzina. A wszystko przez to, że Małż powrócił i zastał swoją żonę w domowych pieleszach, upychającą szczaw do słoików, a potem rozgłosił na całą okolicę, jaką to ma w domu stereotypową blondynkę.
A ja wiem, że ten się śmieje, kto śmieje się ostatni. No!
Kolejna porcja przygód blondynki/ blondynek nad Bałtykiem już niebawem.
"Wtedy dopiero warto brać się za pisanie, jeśli mamy odwagę napisać to, czego nie mielibyśmy odwagi powiedzieć" Emil Cioran.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ostatnio na tapecie
tu grzeliście ławę najczęściej
-
Kolejne urodziny przeleciały mi przed oczami jak sen złoty. Uściski, czekoladki i kwiaty od syna, od synowej śliczny hand made z kotkami uło...
Etykiety
sanatorium
problemy
wycieczka
podróż
zabawa
budowa
kolega
morze
praca
wyjazd
auto
blog
dylematy
ksiądz
mąż
przygoda
rehabilitacja
tańce
wesele
wizyta
Konstancja
argumenty
blondynki
cud
dom
fachowcy
integracja
koleżanka
majster
narodziny
ogród
pamięć
początek
powrót
pragnienie
propozycja
rocznica
rodzina
siostry
spostrzegawczość
sprzątanie
syn
urodziny
urzędnik
wnuczęta
zakupy
zaskoczenie
zguba
święto
życzenia
Małż
Nowy Rok plan przygoda ogień
apel awaria wycieczka morze koncert
auto awaria holowanie sąsiad
auto zakup akademia babcia
autobus
awaria
bal
bank
bociek
bunt
cel
choroba
cmentarz
dach
demencja
deszcz
działanie
egoista
film
folklor
goście
gra
gwara
góra
głos
higiena
historia
imieniny
informacja.
irytacja życie rodzinne spokój
jazda
kazanie
kelnerka
kierat
kieszonka
klucze
kobieta
koledzy
koleżanki
kolęda
komplement
komórka kolega podejrzenia
kwiaty
kłótnia
lód
marzenia
masaż
matka
metoda
miłość
mężczyzna
nerwy
niespodzianka
nowe miejsce
nowy sprzęt
odchudzanie święto zaskoczenie mąż
odcinki
odwyk uzależnienie słodycze
ognisko
pieszczoty
plaża
podarki
pogoda operator sms córka poród Anioł
pomoc
pomyłka
porządek sukienka pułapka ratunek
postanowienie
pozytywne postrzeganie świata
pośpiech
prezent
prośby
przebranie
przedwiośnie
przemyślenia
przeprosiny
przyjazd
pytania
radość
relacja
remont
rocznica śnieg zaskoczenie tajemnica proboszcz
rozmowy
rozterki
rubikon
rysa
sanatorium koleżanki
sanatorium masażysta pogoda fajfy flirt
schemat
siostry rodzina relaks blokada
spełnienie
spowiedź
strata
synowie
szał
szczęście
szwagierka
słońce pole truskawki pielenie opalanie.
tatuś
teleporada zdrowie lekarz zdumienie cud
teściowa śmierć rocznica
torebka
troska
tęsknota
uraz.
wesele goście suknia zabawa
wróżba
wspomnienia
wspomnienia sylwester święta
wycieczka morze szaleństwo
wyobraźnia
zakochani
zakupy ekologia wesele
zdjęcia
zdrowie
zima
zmiany
znajomy
zęby
złość bezradność zdumienie
ściana
śmieci
śniadanie
święta
święta prezenty zaskoczenie radość
święta wypieki foremki wzrok komórka zaskoczenie
Wobec czego uzbrojona w cierpliwość czekam na dalsze przygody. Buziaki
OdpowiedzUsuńZapowiadają się ciekawie :D
Luciu :) zaręczam, że będzie wesoło :) Aha... Przyjaciółka ma jest wielkim fanem twojego bloga... i Ciebie całej :*
UsuńNo dobra - wygrałaś . Zdarzało mi się pomylić godziny ... ale dni ?
OdpowiedzUsuńJaga :) jeszcze wszystko przed Tobą :)
UsuńAle jak to z tą alkową? Potem macie specjalny dzień na spełnianie życzeń? A ja myślałam, że w alkowie, to jedynie nieposkromiony, nieprzewidywalny, dziki seks. A tu - teraz ci zrobię to, co obiecałam w grudniu 2014? :-)) Mam nadzieję, że nad Bałtykiem poszalałaś:-)
OdpowiedzUsuńDziki seks? Pieprzu... powiem, że jestem jak najbardziej za... jednakże musiałabym częściej wyjeżdżać do sanatorium, by móc znów obudzić szał zmysłów u Małża... a tak, to jest jak jest :p Boszszsz.. nie mam pojęcia, co mi obiecałaś :(
UsuńJa w ten sposób kiedyś prawie do Czech wyjechałem. Tuż przed wyjście do auta rzuciłem jeszcze okiem na mail do miejsca zamieszkania, potem na kalendarz i tak zastygłem niczym żona Lota. A potem uświadomiłem sobie, że jadę następnego dnia...
OdpowiedzUsuńHegemonie :)jak to dobrze czasami rzucić okiem tam gdzie trzeba :)
UsuńNo, nie chciałabym się z Tobą umawiać na samolot!
OdpowiedzUsuńTo już widzę ten ciąg dalszy:-)
Jotka, nigdy nie latałam samolotem... może to i dobrze ;)
Usuńha ha ha :) ale przynajmniej byłaś spakowana i przygotowana do podróży już wcześniej ;) a swoją drogą fajny taki wypad nad morze z psiapsiółą, dlatego czekam na ciąg dalszy opowieści, bo coś czuję, że się działo ;)
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę, że tu trafiłam i czekam na ciąg dalszy:)
OdpowiedzUsuńOj przydałby się taki wyjazd z przyjaciółką :) Czekam co będzie dalej :) Lekka i miła lektura
OdpowiedzUsuńHihi..No to nieźle!!! Ale w końcu pojechałyście? czekam niecierpliwie na ciąg dalszy blondstory :)
OdpowiedzUsuńLepiej za wcześnie niż za późno. To się nazywa próba generalna.
OdpowiedzUsuńwakacje - dobra rzecz, więc nie dziwota, że się człowiekowi spieszy do wyjazdu. może to kalendarz za wolno tykał?
OdpowiedzUsuńPośmiałam się, bo tekst naprawdę fanie napisany i w ogóle fajna, zabawna sytuacja. :D Dobrze się Ciebie czyta! Pewnie tez śmiałabym się na całego, takie sytuacje zapamiętuje się na całe życie. :) Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu wspaniałych chwil z bliskimi. :) Wypad z przyjaciółką nad morze to coś bezcennego. :) <3
OdpowiedzUsuńDni, godziny, co za różnica ;) Ja w ogóle nie mam pamięci do takich rzeczy ;)
OdpowiedzUsuń