Ale żeby nie było, że mój Małż jest taki w trąbkę dmuchany, muszę do ostatniej opisanej historii dodać jeszcze coś,co spina w ramy, te nasze "przejścia" komórkowe.Mam nadzieję, że na zawsze.
Jakiś czas po tym, jak Małż skontrolował mój telefon, zdarzyło się, że miałam dostęp do jego nowego telefonu. Ot, po prostu zrobiłam zdjęcie jego komórką, na jego życzenie oczywiście, gdy leżał na kanapie obłożony kotami ( o naszych kotach będę musiała kiedyś napisać... koniecznie ) Poprosił mnie jeszcze, bym wysłała owa fotkę do córki, która również przysyła często gęsto zdjęcia jej dwóch kotów. Po tej prośbie odwrócił się na drugi bok i zaraz potem usłyszałam miarowe chrapanie.