Jak by nie patrzeć, to wiek robi swoje. Nie powiem, staram się jak mogę opanować co rusz nowe programy, aplikacje i takie tam inne wynalazki, ale ile ja się muszę namęczyć... ile muszę czasu stracić... ile muszę nerwów napsuć. Swoich rzecz jasna. Bo dajmy na to przykład z ostatniej chwili. Nowy laptop, nie otworzysz jeśli nie wpiszesz hasła... spoko. Ustalam hasło proste jak drut. Odpalam, wpisuję i zonk. Nie otwiera się. Dobrze, że pod bokiem mam zięcia, który potrafi mi pomóc. Kij, że zna teraz owo hasło, nie mam nic do ukrycia. Hymmm. Może tylko bloga? Ale czy ja wiem? Bardziej bym nie chciała, by Małż go odkrył.